Sylwetki twórców (1513)


Bibliografia fantastyki
w języku polskim (2379)


Opowiadania (25)
2021-05-30

Czarna dziura utraconych ksiażek


Ta "czarna dziura" kultury polskiej to skutek zapaści gospodarczej, zafundowanej nam przez PZPR, zapaści, która doprowadziła w szybkim tempie do bankructwa państwa państwa polskiego. Mniej więcej od połowy lat 80. książki w kolejkach do druku czekały nawet do 5 lat! Co przy reglamentacji papieru (najwięcej oczywiście dostawał KAW z kilkunastoma oddziałami, Książka i Wiedza oraz MON) sprawiło, że masa tytułów nie doczekała się wydania do 1989 roku. A to oznaczało, że wydawnictwa, prywatyzujące się na potęgę, przekreślały (czytaj - rezygnowały z wydania) CAŁĄ pulę książek na wszystkich etapach od pomysłu (wstępne zgłoszenia były publikowane w tygodniku Inicjatywy Wydawnicze, wydawanego powielaczowo przez Departament Kultury przy Ministerstwie Kultury i Sztuki), poprzez skrystalizowane projekty (zgłaszane do DK celem uzyskania wstępnej zgody na publikację), w przypadku tłumaczeń wymagana była zgoda na umowę zagraniczną (co wiązało się z przydziałem dewiz na zakup praw autorskich). Po wstępnym zatwierdzeniu można było przystąpić do konkretnych prac nad książką. Gotowy tekst, przygotowany do druku, podlegał cenzurze (na etapie korekt praktycznie też), kiedy już był wysyłany do drukarni, był zapowiadany w tygodniku Zapowiedzi Wydawnicze (i ustalano, jaka część nakładu powędruje do Składnicy Księgarskiej).

Czyli praktycznie - każda pozycja, zamieszczona w ZW,  była gotowa w sensie zredagowanego tekstu/faktycznie istniejącego przekładu, ilustracji itp. Takie właśnie tytuły obejmuje niniejsza lista. Ale weszły na nią także inne pozycje, np. te, które nie uzyskały zgody na publikację bądź ją utraciły  na którymś z zaawansowanych etapów produkcji, np. na skutek interwencji jakiegoś donosiciela, np. lokalnego kacyka (tak było w przypadku zbioru opowiadań Pavla Hruza {Okultyzm}, bo... komuś nie spodobał się tytuł.). W trakcie czystki w KAW-ie (Warszawa) - sześcioosobowa redakcja straciła pracę, a w konsekwencji wiele książek w postaci maszynopisów (często gotowych już do druku) poszło na makulaturę.

"Czarna dziura" to tylko ośrodek wykazu, który obejmuje książki utracone w dużo szerszym zakresie czasowym.

Spis jest otwarty; będę go wydłużał.

Zapraszam do zgłaszania uwag, poprawek, uzupełnień.

♦♦♦

okres międzywojenny

Hans DOMINIK - Pożar piramidy Cheopsa, Władza trzech, Ślady Dżyngis chana i kilka innych (M. Arct); wydali na początek powieść nie-f Z gazeciarza milionerem i to było wszystko...

H. Rider HAGGARD - Skarb jeziora (The Treasure of the Lake, 1926), Szczęście wyśnione (?)  (Rój)

Wiera KRIŻANOWSKA (Krzyżanowska, Kryżanowska)

Błażej Włodarz przetłumaczył do szuflady kilkanaście powieści. Ich wydanie miało być finansowane przez chętnych. Ulotka reklamowa była dołączana do ostatnich tomów pięcioksięgu o dziejach świata; w latach 80. wypłynął maszynopis powieści Dangma: (na innej planecie) - prawdopodobnie wydanie przygotowywali okultyści; przepisany maszynopis posłużył za podstawę kserograficznego wydania okołoklubowego w Warszawie (Sfan-Club). Może ocalało więcej maszynopisów???

Sinclair Lewis - U nas to niemożliwe (It Can’t Happen Here, 1935) ; Rój, ok. 1939

♦♦♦

lata powojenne do ok. 1990 roku

1. Ołeś Berdnyk Gwiezdny Korsarz (Зоряний корсар, 1971) - tł. Stanisław Edward Bury; na etapie I korekty przyszedł zakaz z Moskwy.

2. Dariusz BITNER Bzdarki czyli Stara baśń albo Humoreski wagonowe (Glob, I kw. 1990) - czarny humor, wątki kryminalne, sf, baśniowe

3. Marek T. DĘBOWSKI Śmiertelny gambit (KAW Szczecin, II kw. 1991, 13 ark. seria Science Fiction) - wojna w Wietnamie, tajemnicze zjawiska, śledztwo specgrupy komandosów; UFO - kosmici obserwują ludzi; sprawa utajniona; po 20 latach dziennikarze szukają prawdy

4. Hanns Heinz EWERS – Moja matka czarownica (najlepsze opowiadania w wyborze i z posłowiem Marka Wydmucha; z esejem Przybyszewskiego o Ewersie; w starym przekładzie - Przybyszewskiego - miał być tylko "Pająk")  (Czytelnik, Seria Retro)

5. Pavel HRÚZ Okultyzm (Okultizmus, 1968) Pax?

6. Mirosław P. JABŁOŃSKI Rok ostatni (opowiadania) ) KAW Szczecin, III kw. 1991, 10 ark., seria Science Fiction) - czy weszły do zbioru Sierpem i młotem (Solaris 2014)?

7. Garry KILWORTH W samotności (In Solitary, 1977) - tł. Zbigniew Jonszta (ps. Zbyszko Adam Naruniec); czytane na antenie Trójki

8. Ryszard LASSOTA System (Śląsk 1991, seria: Science Fiction) - thriller political fiction; Polska należy do NATO; kampania wyborcza nowego prezydenta

9. Olga ŁARIONOWA Czakra Centaura (Współpraca), IV kw. 1990. Pierwszy tom cyklu słynnej space opery (następne tomy wychodziły w Rosji w l. 90.). Elementy planetary romance. Potomkowie ziemskiej wyprawy na planetę Jasper żyją w społeczeństwie feudalnym, połączeni symbiozą ze skrzydlatymi kregami, pradawną, zaawansowaną rasą tubylców. [w zapowiedziach Stalker Books, zapewne nowy przekład]

10. Thomas R. P. MIELKE Grand Orientale 3301 (oryg. 1980) - tł. Wawrzyniec Sawicki

11. Ēduardas MIEŽELAITIS – Leśna baśń (powieść myth fantasy) - tł. B(iruta?) Markuza-Bieniecka, J. Bieniecki, il. Stasys Eidrigevicius, Książka i Wiedza, I kw. 1990, 22 ark. (YA, ale obszerna)

12. Svetosław MINKOV – Pani o rentgenowskich oczach (zbiór satyrycznych fantazji/sf)  (Czytelnik)

13. Ondřej NEFF  Miesiąc mojego życia (Měsíc mého života, 1988) - tł. Joanna Czaplińska, Glob, I kw. 1991; druk w NF #8-10/1991

14. Felix PITA RODRIGUEZ Zamknięta skrzynia doni Pomerani (wybór opowiadań - fikcje w stylu Borgesa, realizm magiczny) - tł. Marzenna Mentrak (WL, I kw. 1990, 13 ark., Proza Iberoamerykańska)

15. Andriej PŁATONOW Księżycowy pocisk (opowiadania) - tł. Rene Śliwowski (WL, 3 kw. 1990, 6 ark.). Dwa z trzech weszły wcześniej w innym przekładzie do antologii Potomkowie Słońca, WPoz 1987 (tytułowe plus novella "Eteryczny trakt")

16. Kārlis SKALBE Baśnie (Pasakas) - tł. Irena Opielińska-Bator (NK, 1986, 10,5 ark. wyd.)

17. Andrzej TUZIAK Tylko jedna ciemność i inne opowiadania niesamowite [AT jako tłumacz z niemieckiego; nazwisko nieistniejącego autora: Heinz Henning Schauermann]; ostatecznie wyszło jako ebook na płycie: Marche funebre / Hans Hennig Schauermannn

18. (antologia) Wiktor ŻYLIN, Wiaczesław NAZAROW, Włądimir ZAJAC – Ziemia nieobiecana (Współpraca, IV kw. 1990) - cztery novelle sf, w tym "Silajskie jabłoko" Nazarowa i "Dzień dokonań" Żylina

19. (antologia) - seria Omnibus Science Fiction, bardzo obszerne tomy, co najmniej 6 czekało na druk (KAW)

20. (antologia) kontynuacja Spotkań w przestworzach - bodajże do 15 tomu

21. Antologia czeskiej sf w przekładach Joanny Czaplińskiej  (KAW)

22. seria esejów z historii sf poszczególnych krajów - historię niemieckiej sf na zamówienie napisał Franz Rottensteiner, a rosyjską Zbyszek Dworak. Chyba jeszcze jakieś były gotowe (KAW)

---

W maszynopisie udostępnionym przez tłumacza czytałem niemiecką dość propagandową i staroświecką (i przede wszystkim słabą literacko) powieść sf "Tytaneja" Eberhada del Antonio (Titanus, 1959); jej kontynuacja to  Heimkehr der Vorfahren (1966) - oba tomy sprzedały się w łącznym nakładzie 500 tys. egz. Czytelnicy zawsze kochali tematykę kosmiczną. Wprawdzie o niebo lepsze były powieści  (i opowiadania) Günthera Krupkata, Güntera i Johanny Braun, Angeli i Karlheinza Steinmüllerów, etc., ale u nas poza Carlosem Raschem i Alexandrem Krögerem enerdowskiej sf niestety nie wydawano. 

Miałem też w ręku (na b. krótko!) maszynopis przekładu powieści Poula Andersona Tau zero (Tau Zero, 1970). Około 1990 roku.

James White - Tysiącletni sen. ZDECYDOWANIE nie wierzę w istnienie tego przekładu... Maciej Zembaty uprawiał jakąś dziwną grę - podpisał umowy z kilkoma wydawnictwami, z kolei niektórym ludziom obiecywał sprzedaż maszynopisu za jakieś nieprawdopodobne kwoty, ale z tego co wiem, nikt nigdy nie widział tego przekładu na oczy.

---

Jewgenij GULAKOWSKI Pora mgieł (Sezon tumanov), tł. M. Ostachowicz, Marian Wierzchoń, Seria Fantastyki i Grozy, II kw. 1990; powieść ta wyszła w Stalkerze  w innym przekładzie. 

♦♦♦

lata 90. i później

W Prószyńskim poleciało MNÓSTWO tytułów, ale niestety poza paroma wyjątkami nie wiem, jakie wchodzą w grę.

Poul ANDERSON -– Strażnicy czasu t. 2: Time Patrolman (zb 1983, lna2) - tł. Ewa Witecka) - przepadło w Phantom Pressie; po procesie sądowym maszynopis wrócił do tłumaczki, ale... tylko pierwsza połowa, bo zamiast drugiej włożono do teczki kopię maszynopisu tejże pierwszej połowy)

Poul ANDERSON Dzień ich powrotu (The Day of Their Return, 1974)  (PiK / Piotr Kasprowski)

Poul ANDERSON Gwiezdny kupiec (Trader to the Stars, zb 1964, ls3) - tł. Wiktor Bukato (w polskiej wersji 4 utwory, 1 zaginął), cykl Liga Polezotechniczna / Nicholas van Rijn  (Alfa)

Iain BANKS Na ciemnym tle (Against a Dark Background, 1993) - tł. Piotr Staniewski (Prószyński)

Charles Willing BEALE Duch z Guir House (The Ghost of Guir House1897) - tł.  A. Sumera  (W. Łódzkie)

James Hadley CHASE Czary panny Shumway (Miss Shumway Waves a Wand1944), jedyna powieść f Chase’a,  b. sympatycznie sfilmowana i w dobrej obsadzie (low fantasy, noir, prywatny detektyw)  (Alfa)

David DRAKE Slammersi Hammera (Hammer’s Slammers, zb 1979; rozsz. 1987, ls8), pierwszy tom cyklu militarystycznej space opery  (PiK / Piotr Kasprowski)

Leo FRANKOWSKI ... (The Cross-Time Engineer, 1986), tom pierwszy cyklu Adventures of Conrad Stargard (Phantom Press?)

Craig Shaw GARDNER– Katarem i magią t. 2: Mnogość monstrów (A Multitude of Monsters, 1986); t. 3: Nocka w przedpieklu (A Night in the Netherhells, 1987)... Notabene w tym cyklu była jeszcze druga trylogia, The Ballad of Wuntvor (1987-1989), w łącznym wydaniu pt. The Wanderings of Wuntvor (om 1989, ln3)...  (CIA-Books)

David G. HARTWELL (ed.) Najlepsze opowiadania sf #5 (Year’s Best SF 5, ant 2000, 24)  (Zysk i S-ka)

David G. HARTWELL (ed.) Najlepsze opowiadania sf #6 (Year’s Best SF 5, ant 2001, 27)  (Zysk i S-ka)

Simon HAWKE Czarnoksiężnik z Czwartej Ulicy (The Wizard of 4th Street, 1987) (CIA-Books); w dalszych planach mieli resztę cyklu, czyli jeszcze 8 t. i by ć noże powieść o prywatnym detektywie kocie Gomezie (The Nine Lives of Catseye Gomez, 1992), która miała być t. 1 odpryskowego cyklu (ale więcej nie wyszło)...

Robert A. HEINLEIN (Niezwykła profesja Jonathana Hoaga; Korporacja Magii); dwie novelle fantasy; miały wyjść w Becie, w serii Fantastyka; przepadły w Phantom Pressie

Robert E. HOWARD Sępy Whapetonu (3 opowieści westernowe); Syn Białego Wilka (powieść o piratach) (obie nie-f)  (PiK / Piotr Kasprowski)

Gérard KLEIN Gambit gwiazd (Le Gambit des étoiles, 1958)  (PiK / Piotr Kasprowski)

Katherine KURTZ Deryni w matni (Deryni Checkmate, 1972) Kroniki Deryni #2 (PiK / Piotr Kasprowski)

Stephen LAWS Na południe od północy (Somewhere South of Midnight1996) - tł. Izabela Miksza i Marek Nowowiejski (Rzeczposoplita)

Adrienne MARTINE-BARNES Rola dla smoka (The Dragon Rises, 1983) ), pierwszy tom cyklu (ale na tym jednym tomie cykl zdechł...)  (CIA-Books)

R. (Rebecca) M. MELUCH Ognie Jeruszalaim (Jerusalem Fire, 1985)  (CIA-Books)

Michael MOORCOCK Lądowy lewiatan (The Warlord of the Air, 1971), pierwszy tom wczesnosteampunkowej trylogii Oswald Bastable (CIA-Books)

Michael MOORCOK (Obcy żar) (An Alien Heat, 1972), t. 1 trylogii  Tancerze u końca czasu (The Dancers at the End of Time)  (CIA-Books)

Michael MOORCOCK Śniadanie w ruinach (Breakfast in the Ruins, 1972), drugi tom cyklu Karl Glogauer po  ...I ujrzeli człowieka (CIA-Books) < ale nie ma pewności, czy przekład został ukończony >

John NORMAN Przybysz na planetę Gor (Tarnsman of Gor, 1966), pierwszy tom niezmiernie niegdyś poczytnego, nieprawdopodobnie prymitywnie i siermiężnie napisanego cyklu S/M, którego najnowszy 36 tom ukazał się... w tym roku  (PiK / Piotr Kasprowski)

Maurice RENARD Groźny błękit (Le Péril bleu, 1911), seria Srebrny Glob (Alfa)

J.-H. ROSNY Opowiadania. T. 1-2 (tł. Zyta Oryszyn) - Alfa, seria Dawne Fantazje Naukowe; przekład odrzucony; mikropowieść Agonia ukazała się później (nakładem tłumaczki?) w LSW

Robert SAWYER Dzielnik ludzkości (Factoring Humanity1998)  (Prószyński) (czytałem)

Alex STEWART (ed.) Strzały Erosa (Arrows of Eros, ant 1989, 16)  (CIA-Books)

James TIPTREE jr wybór opowiadań z dwóch zbiorów: Her Smoke Rose up Forever (1990) i Ten Thousand Light-Years from Home (1973)  (CIA-Books)

Charles WILLIAMS Wigilia Wszystkich Świętych (All Hallows’ Eve, 1945) - tł. Aldona Szpakowska (Alfa)  (przekład posiadam)

Jack WILLIAMSON wybór przedwojennych opowiadań sf, tł. różni, seria: Srebrny Glob (Alfa) (kilka przekładów zaginęło)

Cornell WOOLRICH Ciało Jane Brown (novella, część wyboru dłuższych utworów Woolricha - pozostałe teksty nie-f)  (Alfa)

Arthur Leo ZAGAT - Jezioro małych ludzi (Drink We Deep, Argosy, sr6, 1937; 2017)  (Alfa)

♦♦♦ 

LEGENDY I MITY

Wiele książek sprzed 1939 roku zniknęło niemal bez śladu (np. nie ma ich żadna biblioteka w Polsce), zwłaszcza marnie wydawane dodatki do gazet (ale ilu książek wydanych w II połowie lat 30. też nie ma w żadnej bibliotece?!). Nie ma żadnych wiarygodnych spisów ani katalogów (zawsze pomocą są katalogi antykwariatów), BN wydawał straszliwie ślamazarnie bibliografię publikacji zwartych 1901-1939, chyba jej nigdy nie dokończył, utonął w suplementach, a braki z zakresu samej literatury pięknej i f są w niej STRASZLIWE. Przedwojenne odpowiedniki Przewodnika Bibliograficznego są tak samo niekompletne jak tenże wykaz... Na pewno czeka nas wiele odkryć - ja np. ciągle odkrywam najróżniejsze ciekawe rzeczy, nie mówiąc już o tym, jak wiele powieści odcinkowych drukowano w przedwojennej prasie i masy tych powieści nigdy nie wydano... 

Podobno wydano przed wojną Strzał w przestrzeń (Der Schuß ins All, 1925) Otto Willi Gaila, której tom drugi to Der Stein vom Mond (1926). Skrócone wersje obu powieści opublikowała jakaś gadzinówka podczas wojny jako jedną powieść... Po wojnie były dwa przedruki w prasie

Podobno wydano przed (I) wojną... Niezdobyte miasto Maxa Pembertona (The Impregnable City, 1895) - a może to był druk w w odcinkach w prasie? Bo inna jego powieść,  The House Under the Sea (1902), też miała podobno być  u nas wydana, ale na razie wiadomo, że miała kilka przekładów w prasie - pod kilkoma różnymi tytułami...

Choć raczej nie wierzę w polskie przekłady Łowców komet (Les Chasseurs de comètes, 1927) Jeana Kérouana czy jeden z czterech tomów cyklu Niezwykłe przygody rosyjskiego uczonego na szlakach Układu Słonecznego (Aventures extraordinaires d’un savant russe, 1888-1890, 1896) Georges’a Le Faure i Henry’ego de Graffigny, choć... np. przekład "Inwazji makrobów" (Une invasion de Macrobes, 1909) André Couvreura jednak mieliśmy (najwyraźniej tylko w prasie). A skoro tak, to może przed nami odkrycie polskiego przekładu słynnej niegdyś powieści o zmierzchu ludzkości w odległej przyszłości La Fin du monde (1894) pióra słynnego astronoma Camille’a Flammariona??? Bo przynajmniej niektóre z jego Rêves étoilés (zb 1909, 8) były tłumaczone... Tak jak mieliśmy - chyba niestety tylko fragmenty - obszernej a znamienitej powieści Kurda Lasswitza  Auf zwei Planeten (1897). Ale kto wie... Może tłumaczono u nas jakieś powieści Léon Groca? Np. Le Chasseur de chimères (1923, Łowca chimer), La Cité des ténèbres (1926, Miasto ciemności), La Révolte des pierres (1930, Bunt kamieni), L’Autobus évanoui (1931, Autobus, który zniknął), choć jeśli w grę wchodzi kilkanaście tytułów, to może być tak jak w przypadku  popularnego przed wojną pisarza o nazwisku René Thévenin - faktycznie jeden tytuł został u nas wydany, ale oczywiście żaden z tych, które z dzisiejszej perspektywy są najciekawsze...

Legenda głosi (raczej szepcze :), że na początku l. 90 została wydana powieść Charlesa i Nathalie Hennebergów pt. Zieloni bogowie (Les Dieux verts, 1961).

 ♦♦♦♦♦♦

Za cenne informacje z pierwszej i drugiej ręki dziękuję następującym osobom:

Radosław Kot

Hubert Siwecki

2021-05-30
Czarna dziura utraconych ksiażek
Ta "czarna dziura" kultury polskiej to skutek zapaści gospodarczej, zafundowanej nam przez PZPR, zapaści, która doprowadziła w szybkim tempie do bankructwa państwa państwa polskiego. Mniej więcej od połowy lat 80. książki w kolejkach do druku czekały nawet do 5 lat! Co przy reglamentacji papieru (najwięcej oczywiście dostawał KAW z kilkunastoma oddziałami, Książka i Wiedza oraz MON) sprawiło, że masa tytułów nie doczekała się wydania do 1989 roku. A to oznaczało, że wydawnictwa, prywatyzujące się na potęgę, przekreślały (czytaj - rezygnowały z wydania) CAŁĄ pulę książek na wszystkich etapach od pomysłu (wstępne zgłoszenia były publikowane w tygodniku Inicjatywy Wydawnicze, wydawanego powielaczowo przez Departament Kultury przy Ministerstwie Kultury i Sztuki), poprzez skrystalizowane projekty (zgłaszane do DK celem uzyskania wstępnej zgody na publikację), w przypadku tłumaczeń wymagana była zgoda na umowę zagraniczną (co wiązało się z przydziałem dewiz na zakup praw autorskich). Po wstępnym zatwierdzeniu można było przystąpić do konkretnych prac nad książką. Gotowy tekst, przygotowany do druku, podlegał cenzurze (na etapie korekt praktycznie też), kiedy już był wysyłany do drukarni, był zapowiadany w tygodniku Zapowiedzi Wydawnicze (i ustalano, jaka część nakładu powędruje do Składnicy Księgarskiej). Czyli praktycznie - każda pozycja, zamieszczona w ZW,  była gotowa w sensie zredagowanego tekstu/faktycznie istniejącego przekładu, ilustracji itp. Takie właśnie tytuły obejmuje niniejsza lista. Ale weszły na nią także inne pozycje, np. te, które nie uzyskały zgody na publikację bądź ją utraciły  na którymś z zaawansowanych etapów produkcji, np. na skutek interwencji jakiegoś donosiciela, np. lokalnego kacyka (tak było w przypadku zbioru opowiadań Pavla Hruza {Okultyzm}, bo... komuś nie spodobał się tytuł.). W trakcie czystki w KAW-ie (Warszawa) - sześcioosobowa redakcja straciła pracę, a w konsekwencji wiele książek w postaci maszynopisów (często gotowych już do druku) poszło na makulaturę. "Czarna dziura" to tylko ośrodek wykazu, który obejmuje książki utracone w dużo szerszym zakresie czasowym. Spis jest otwarty; będę go wydłużał. Zapraszam do zgłaszania uwag, poprawek, uzupełnień. ♦♦♦ okres międzywojenny Hans DOMINIK - Pożar piramidy Cheopsa, Władza trzech, Ślady Dżyngis chana i kilka innych (M. Arct); wydali na początek powieść nie-f Z gazeciarza milionerem i to było wszystko... H. Rider HAGGARD - Skarb jeziora (The Treasure of the Lake, 1926), Szczęście wyśnione (?)  (Rój) Wiera KRIŻANOWSKA (Krzyżanowska, Kryżanowska) Błażej Włodarz przetłumaczył do szuflady kilkanaście powieści. Ich wydanie miało być finansowane przez chętnych. Ulotka reklamowa była dołączana do ostatnich tomów pięcioksięgu o dziejach świata; w latach 80. wypłynął maszynopis powieści Dangma: (na innej planecie) - prawdopodobnie wydanie przygotowywali okultyści; przepisany maszynopis posłużył za podstawę kserograficznego wydania okołoklubowego w Warszawie (Sfan-Club). Może ocalało więcej maszynopisów??? Sinclair Lewis - U nas to niemożliwe (It Can’t Happen Here, 1935) ; Rój, ok. 1939 ♦♦♦ lata powojenne do ok. 1990 roku 1. Ołeś Berdnyk – Gwiezdny Korsarz (Зоряний корсар, 1971) - tł. Stanisław Edward Bury; na etapie I korekty przyszedł zakaz z Moskwy. 2. Dariusz BITNER – Bzdarki czyli Stara baśń albo Humoreski wagonowe (Glob, I kw. 1990) - czarny humor, wątki kryminalne, sf, baśniowe 3. Marek T. DĘBOWSKI – Śmiertelny gambit (KAW Szczecin, II kw. 1991, 13 ark. seria Science Fiction) - wojna w Wietnamie, tajemnicze zjawiska, śledztwo specgrupy komandosów; UFO - kosmici obserwują ludzi; sprawa utajniona; po 20 latach dziennikarze szukają prawdy 4. Hanns Heinz EWERS – Moja matka czarownica (najlepsze opowiadania w wyborze i z posłowiem Marka Wydmucha; z esejem Przybyszewskiego o Ewersie; w starym przekładzie - Przybyszewskiego - miał być tylko "Pająk")  (Czytelnik, Seria Retro) 5. Pavel HRÚZ – Okultyzm (Okultizmus, 1968) Pax? 6. Mirosław P. JABŁOŃSKI – Rok ostatni (opowiadania) ) KAW Szczecin, III kw. 1991, 10 ark., seria Science Fiction) - czy weszły do zbioru Sierpem i młotem (Solaris 2014)? 7. Garry KILWORTH – W samotności (In Solitary, 1977) - tł. Zbigniew Jonszta (ps. Zbyszko Adam Naruniec); czytane na antenie Trójki 8. Ryszard LASSOTA – System (Śląsk 1991, seria: Science Fiction) - thriller political fiction; Polska należy do NATO; kampania wyborcza nowego prezydenta 9. Olga ŁARIONOWA – Czakra Centaura (Współpraca), IV kw. 1990. Pierwszy tom cyklu słynnej space opery (następne tomy wychodziły w Rosji w l. 90.). Elementy planetary romance. Potomkowie ziemskiej wyprawy na planetę Jasper żyją w społeczeństwie feudalnym, połączeni symbiozą ze skrzydlatymi kregami, pradawną, zaawansowaną rasą tubylców. [w zapowiedziach Stalker Books, zapewne nowy przekład] 10. Thomas R. P. MIELKE – Grand Orientale 3301 (oryg. 1980) - tł. Wawrzyniec Sawicki 11. Ēduardas MIEŽELAITIS – Leśna baśń (powieść myth fantasy) - tł. B(iruta?) Markuza-Bieniecka, J. Bieniecki, il. Stasys Eidrigevicius, Książka i Wiedza, I kw. 1990, 22 ark. (YA, ale obszerna) 12. Svetosław MINKOV – Pani o rentgenowskich oczach (zbiór satyrycznych fantazji/sf)  (Czytelnik) 13. Ondřej NEFF  – Miesiąc mojego życia (Měsíc mého života, 1988) - tł. Joanna Czaplińska, Glob, I kw. 1991; druk w NF #8-10/1991 14. Felix PITA RODRIGUEZ – Zamknięta skrzynia doni Pomerani (wybór opowiadań - fikcje w stylu Borgesa, realizm magiczny) - tł. Marzenna Mentrak (WL, I kw. 1990, 13 ark., Proza Iberoamerykańska) 15. Andriej PŁATONOW – Księżycowy pocisk (opowiadania) - tł. Rene Śliwowski (WL, 3 kw. 1990, 6 ark.). Dwa z trzech weszły wcześniej w innym przekładzie do antologii Potomkowie Słońca, WPoz 1987 (tytułowe plus novella "Eteryczny trakt") 16. Kārlis SKALBE – Baśnie (Pasakas) - tł. Irena Opielińska-Bator (NK, 1986, 10,5 ark. wyd.) 17. Andrzej TUZIAK – Tylko jedna ciemność i inne opowiadania niesamowite [AT jako tłumacz z niemieckiego; nazwisko nieistniejącego autora: Heinz Henning Schauermann]; ostatecznie wyszło jako ebook na płycie: Marche funebre / Hans Hennig Schauermannn 18. (antologia) Wiktor ŻYLIN, Wiaczesław NAZAROW, Włądimir ZAJAC – Ziemia nieobiecana (Współpraca, IV kw. 1990) - cztery novelle sf, w tym "Silajskie jabłoko" Nazarowa i "Dzień dokonań" Żylina 19. (antologia) - seria – Omnibus Science Fiction, bardzo obszerne tomy, co najmniej 6 czekało na druk (KAW) 20. (antologia) – kontynuacja Spotkań w przestworzach - bodajże do 15 tomu 21. Antologia czeskiej sf w przekładach Joanny Czaplińskiej  (KAW) 22. seria esejów z historii sf poszczególnych krajów - historię niemieckiej sf na zamówienie napisał Franz Rottensteiner, a rosyjską Zbyszek Dworak. Chyba jeszcze jakieś były gotowe (KAW) --- W maszynopisie udostępnionym przez tłumacza czytałem niemiecką dość propagandową i staroświecką (i przede wszystkim słabą literacko) powieść sf "Tytaneja" Eberhada del Antonio (Titanus, 1959); jej kontynuacja to  Heimkehr der Vorfahren (1966) - oba tomy sprzedały się w łącznym nakładzie 500 tys. egz. Czytelnicy zawsze kochali tematykę kosmiczną. Wprawdzie o niebo lepsze były powieści  (i opowiadania) Günthera Krupkata, Güntera i Johanny Braun, Angeli i Karlheinza Steinmüllerów, etc., ale u nas poza Carlosem Raschem i Alexandrem Krögerem enerdowskiej sf niestety nie wydawano.  Miałem też w ręku (na b. krótko!) maszynopis przekładu powieści Poula Andersona Tau zero (Tau Zero, 1970). Około 1990 roku. James White - Tysiącletni sen. ZDECYDOWANIE nie wierzę w istnienie tego przekładu... Maciej Zembaty uprawiał jakąś dziwną grę - podpisał umowy z kilkoma wydawnictwami, z kolei niektórym ludziom obiecywał sprzedaż maszynopisu za jakieś nieprawdopodobne kwoty, ale z tego co wiem, nikt nigdy nie widział tego przekładu na oczy. --- Jewgenij GULAKOWSKI – Pora mgieł (Sezon tumanov), tł. M. Ostachowicz, Marian Wierzchoń, Seria Fantastyki i Grozy, II kw. 1990; powieść ta wyszła w Stalkerze  w innym przekładzie.  ♦♦♦ lata 90. i później W Prószyńskim poleciało MNÓSTWO tytułów, ale niestety poza paroma wyjątkami nie wiem, jakie wchodzą w grę. Poul ANDERSON -– Strażnicy czasu t. 2: Time Patrolman (zb 1983, lna2) - tł. Ewa Witecka) - przepadło w Phantom Pressie; po procesie sądowym maszynopis wrócił do tłumaczki, ale... tylko pierwsza połowa, bo zamiast drugiej włożono do teczki kopię maszynopisu tejże pierwszej połowy) Poul ANDERSON – Dzień ich powrotu (The Day of Their Return, 1974)  (PiK / Piotr Kasprowski) Poul ANDERSON – Gwiezdny kupiec (Trader to the Stars, zb 1964, ls3) - tł. Wiktor Bukato (w polskiej wersji 4 utwory, 1 zaginął), cykl Liga Polezotechniczna / Nicholas van Rijn  (Alfa) Iain BANKS – Na ciemnym tle (Against a Dark Background, 1993) - tł. Piotr Staniewski (Prószyński) Charles Willing BEALE – Duch z Guir House (The Ghost of Guir House,  1897) - tł.  A. Sumera  (W. Łódzkie) James Hadley CHASE – Czary panny Shumway (Miss Shumway Waves a Wand,  1944), jedyna powieść f Chase’a,  b. sympatycznie sfilmowana i w dobrej obsadzie (low fantasy, noir, prywatny detektyw)  (Alfa) David DRAKE – Slammersi Hammera (Hammer’s Slammers, zb 1979; rozsz. 1987, ls8), pierwszy tom cyklu militarystycznej space opery  (PiK / Piotr Kasprowski) Leo FRANKOWSKI – ... (The Cross-Time Engineer, 1986), tom pierwszy cyklu Adventures of Conrad Stargard (Phantom Press?) Craig Shaw GARDNER– Katarem i magią t. 2: Mnogość monstrów (A Multitude of Monsters, 1986); t. 3: Nocka w przedpieklu (A Night in the Netherhells, 1987)... Notabene w tym cyklu była jeszcze druga trylogia, The Ballad of Wuntvor (1987-1989), w łącznym wydaniu pt. The Wanderings of Wuntvor (om 1989, ln3)...  (CIA-Books) David G. HARTWELL (ed.) – Najlepsze opowiadania sf #5 (Year’s Best SF 5, ant 2000, 24)  (Zysk i S-ka) David G. HARTWELL (ed.) – Najlepsze opowiadania sf #6 (Year’s Best SF 5, ant 2001, 27)  (Zysk i S-ka) Simon HAWKE – Czarnoksiężnik z Czwartej Ulicy (The Wizard of 4th Street, 1987) (CIA-Books); w dalszych planach mieli resztę cyklu, czyli jeszcze 8 t. i by ć noże powieść o prywatnym detektywie kocie Gomezie (The Nine Lives of Catseye Gomez, 1992), która miała być t. 1 odpryskowego cyklu (ale więcej nie wyszło)... Robert A. HEINLEIN – (Niezwykła profesja Jonathana Hoaga; Korporacja Magii); dwie novelle fantasy; miały wyjść w Becie, w serii Fantastyka; przepadły w Phantom Pressie Robert E. HOWARD – Sępy Whapetonu (3 opowieści westernowe); Syn Białego Wilka (powieść o piratach) (obie nie-f)  (PiK / Piotr Kasprowski) Gérard KLEIN – Gambit gwiazd (Le Gambit des étoiles, 1958)  (PiK / Piotr Kasprowski) Katherine KURTZ – Deryni w matni (Deryni Checkmate, 1972) Kroniki Deryni #2 (PiK / Piotr Kasprowski) Stephen LAWS – Na południe od północy (Somewhere South of Midnight, 1996) - tł. Izabela Miksza i Marek Nowowiejski (Rzeczposoplita) Adrienne MARTINE-BARNES – Rola dla smoka (The Dragon Rises, 1983) ), pierwszy tom cyklu (ale na tym jednym tomie cykl zdechł...)  (CIA-Books) R. (Rebecca) M. MELUCH – Ognie Jeruszalaim (Jerusalem Fire, 1985)  (CIA-Books) Michael MOORCOCK – Lądowy lewiatan (The Warlord of the Air, 1971), pierwszy tom wczesnosteampunkowej trylogii Oswald Bastable (CIA-Books) Michael MOORCOK – (Obcy żar) (An Alien Heat, 1972), t. 1 trylogii  Tancerze u końca czasu (The Dancers at the End of Time)  (CIA-Books) Michael MOORCOCK – Śniadanie w ruinach (Breakfast in the Ruins, 1972), drugi tom cyklu Karl Glogauer po  ...I ujrzeli człowieka (CIA-Books) < ale nie ma pewności, czy przekład został ukończony > John NORMAN – Przybysz na planetę Gor (Tarnsman of Gor, 1966), pierwszy tom niezmiernie niegdyś poczytnego, nieprawdopodobnie prymitywnie i siermiężnie napisanego cyklu S/M, którego najnowszy 36 tom ukazał się... w tym roku  (PiK / Piotr Kasprowski) Maurice RENARD – Groźny błękit (Le Péril bleu, 1911), seria Srebrny Glob (Alfa) J.-H. ROSNY – Opowiadania. T. 1-2 (tł. Zyta Oryszyn) - Alfa, seria Dawne Fantazje Naukowe; przekład odrzucony; mikropowieść Agonia ukazała się później (nakładem tłumaczki?) w LSW Robert SAWYER – Dzielnik ludzkości (Factoring Humanity,  1998)  (Prószyński) (czytałem) Alex STEWART (ed.) – Strzały Erosa (Arrows of Eros, ant 1989, 16)  (CIA-Books) James TIPTREE jr – wybór opowiadań z dwóch zbiorów: Her Smoke Rose up Forever (1990) i Ten Thousand Light-Years from Home (1973)  (CIA-Books) Charles WILLIAMS – Wigilia Wszystkich Świętych (All Hallows’ Eve, 1945) - tł. Aldona Szpakowska (Alfa)  (przekład posiadam) Jack WILLIAMSON – wybór przedwojennych opowiadań sf, tł. różni, seria: Srebrny Glob (Alfa) (kilka przekładów zaginęło) Cornell WOOLRICH – Ciało Jane Brown (novella, część wyboru dłuższych utworów Woolricha - pozostałe teksty nie-f)  (Alfa) Arthur Leo ZAGAT - Jezioro małych ludzi (Drink We Deep, Argosy, sr6, 1937; 2017)  (Alfa) ♦♦♦  LEGENDY I MITY Wiele książek sprzed 1939 roku zniknęło niemal bez śladu (np. nie ma ich żadna biblioteka w Polsce), zwłaszcza marnie wydawane dodatki do gazet (ale ilu książek wydanych w II połowie lat 30. też nie ma w żadnej bibliotece?!). Nie ma żadnych wiarygodnych spisów ani katalogów (zawsze pomocą są katalogi antykwariatów), BN wydawał straszliwie ślamazarnie bibliografię publikacji zwartych 1901-1939, chyba jej nigdy nie dokończył, utonął w suplementach, a braki z zakresu samej literatury pięknej i f są w niej STRASZLIWE. Przedwojenne odpowiedniki Przewodnika Bibliograficznego są tak samo niekompletne jak tenże wykaz... Na pewno czeka nas wiele odkryć - ja np. ciągle odkrywam najróżniejsze ciekawe rzeczy, nie mówiąc już o tym, jak wiele powieści odcinkowych drukowano w przedwojennej prasie i masy tych powieści nigdy nie wydano...  Podobno wydano przed wojną Strzał w przestrzeń (Der Schuß ins All, 1925) Otto Willi Gaila, której tom drugi to Der Stein vom Mond (1926). Skrócone wersje obu powieści opublikowała jakaś gadzinówka podczas wojny jako jedną powieść... Po wojnie były dwa przedruki w prasie Podobno wydano przed (I) wojną... Niezdobyte miasto Maxa Pembertona (The Impregnable City, 1895) - a może to był druk w w odcinkach w prasie? Bo inna jego powieść,  The House Under the Sea (1902), też miała podobno być  u nas wydana, ale na razie wiadomo, że miała kilka przekładów w prasie - pod kilkoma różnymi tytułami... Choć raczej nie wierzę w polskie przekłady Łowców komet (Les Chasseurs de comètes, 1927) Jeana Kérouana czy jeden z czterech tomów cyklu Niezwykłe przygody rosyjskiego uczonego na szlakach Układu Słonecznego (Aventures extraordinaires d’un savant russe, 1888-1890, 1896) Georges’a Le Faure i Henry’ego de Graffigny, choć... np. przekład "Inwazji makrobów" (Une invasion de Macrobes, 1909) André Couvreura jednak mieliśmy (najwyraźniej tylko w prasie). A skoro tak, to może przed nami odkrycie polskiego przekładu słynnej niegdyś powieści o zmierzchu ludzkości w odległej przyszłości La Fin du monde (1894) pióra słynnego astronoma Camille’a Flammariona??? Bo przynajmniej niektóre z jego Rêves étoilés (zb 1909, 8) były tłumaczone... Tak jak mieliśmy - chyba niestety tylko fragmenty - obszernej a znamienitej powieści Kurda Lasswitza  Auf zwei Planeten (1897). Ale kto wie... Może tłumaczono u nas jakieś powieści Léon Groca? Np. Le Chasseur de chimères (1923, Łowca chimer), La Cité des ténèbres (1926, Miasto ciemności), La Révolte des pierres (1930, Bunt kamieni), L’Autobus évanoui (1931, Autobus, który zniknął), choć jeśli w grę wchodzi kilkanaście tytułów, to może być tak jak w przypadku  popularnego przed wojną pisarza o nazwisku René Thévenin - faktycznie jeden tytuł został u nas wydany, ale oczywiście żaden z tych, które z dzisiejszej perspektywy są najciekawsze... Legenda głosi (raczej szepcze :), że na początku l. 90 została wydana powieść Charlesa i Nathalie Hennebergów pt. Zieloni bogowie (Les Dieux verts, 1961).  ♦♦♦♦♦♦ Za cenne informacje z pierwszej i drugiej ręki dziękuję następującym osobom: Radosław Kot Hubert Siwecki
2018-11-15
Sylvie Germain: La Pleurante des rues de Prague (1992)
Po ulicach Pragi błąka się tajemnicza kobieca postać, która dociera wszędzie, przenika mury równie łatwo jak ludzkie serca. Autorka w najmniej oczekiwanych momentach spotykała tę brzydką, kulawą, źle ubraną olbrzymkę, ucieleśnienie wszystkich przelanych łez i ludzkich cierpień, tak przeszłych jak i obecnych. Nikt nie zna jej imienia i wieku, bo nigdy nikomu ich nie wyjawiła. Płaczka dwunastokrotnie objawiła się autorce. Później zniknęła bez śladu. Autorka jednak wie, że widmo opłakujące pomordowanych  czeskich Żydów, mężczyzn, kobiety  i dzieci, nie odeszło, gdyż jest nierozerwalnie związane z Pragą, jest  sercem nieśmiertelnego miasta nad Wełtawą. Ta pozbawiona normalnej fabuły książka jest raczej zapisem kolejnych fantasmagorycznych widzeń. Uwagę zwraca zwłaszcza piękny, literacki język powieści, tak plastyczny, że czytelnik od razu widzi oczami wyobraźni Płaczkę, postać z pogranicza snu i jawy. Autorka, Sylvie Germain, to jeden z najlepszych twórców literatury francuskiej młodego pokolenia. Napisała osiem książek, które przyniosły jej międzynarodową sławę i zostały przetłumaczone na kilka języków. Można więc założyć, że jej dziewiąta powieść, La Pleurante des rues de Prague, będzie życzliwie u nas przyjęta.  [Ewa Witecka] *** Sylvie Germain: La Pleurante des rues de Prague (1992) Gallimard (Paryż, seria: Un et l’autre), 129pp Recenzja dla Alfy. Bez daty.  
2017-06-03
Floyd Gibbons - The Red Napoleon (1929), recenzja
Stalin-Karakhan: fantazja i rzeczywistość Rzeczywistość współczesnej wojny przeszła niejedną fantazję. Fantazją wyśnione latające fortece, łodzie podwodne, zatapiające jedną torpedą olbrzymy morskie, czołgi i wozy pancerne, podobne do żelaznych potworów, wreszcie armaty, swym wyglądem i swym okropnym działaniem przewyższające wszystko, co dotychczas powstało w dziedzinie broni palnej. Tak, zaiste, fantazja ludzka pozostała w tyle za wynalazkami, które dopiero przez krew i zniszczenie mają wywalczyć ludzkości lepszą przyszłość. Okazało się jednak, że rzeczywistość usprawiedliwiła również i różne fantazje powieściopisarzy, bawiących się ongiś w polityków i strategów. Oto dziwnie aktualnie brzmi dzisiaj powieść, ogłoszona przed laty, wkrótce po ukończeniu wolny światowej, wydana w Ameryce. Tytuł powieści tej brzmi ’Czerwony Napoleon’, zaś autorem jest Floyd Gibbbons. Bohaterem powieści tej jest niejaki Karakhan, potomek i bałwochwalczy wielbiciel Dżyngis-chana i Tamerlana, który pragnie przewyższać wodzów tych i podbić nie tylko Europę i Azję, lecz i Nowy Świat. Ośrodkiem knowań przeciw porządkowi Świata staje się — Moskwa. Dziesiątki lat w cichości i skrytości przygotowywane są olbrzymie arsenały broni, szkolone są olbrzymie wielomilionowe armie. Pewnego dnia cała ta nawała wali się na państwa bałtyckie, Polskę, Rumunię, a przez przesmyki karpackie wdziera się na dolinę wigierską. Rozbrojone na skutek traktatu wersalskiego Niemcy nie są w stanie stawić oporu, a garstka ochotniczej armii pruskiej zostaje wycięta. Austria, Węgry i Bułgaria, prawie że niezdatne do życia płody ducha wersalskiego, giną, zmiażdżone przez hordy eurazjatyckie. Francja i Włochy pragną oprzeć się nowoczesnym Hunom i wydać im, jak za czasów Attyli, bitwę na polach katalońskich, lecz zamiar ten zostaje unicestwiony przez powstanie komunistyczne na tyłach państw łacińskich, w Hiszpanii. Ekspedycyjny korpus brytyjski cofa się w popłochu na wyspę angielską. Karakhan wzywa Anglię, aby przystąpiła do "Paneurazjatyckiego Związku Sowieckiego". Wprawdzie rząd angielski żądanie to odrzuca, lecz tzw. salonowi komuniści angielscy i rozagitowani robotnicy angielscy uniemożliwiają wszelki sprzeciw angielski wobec zwycięskiego Karakhana. Po podbiciu Europy Karakhan podbija Azję i Afrykę, rozagitowując rasy żółtą i czarną oraz rewolucjonizując Indie. Nietknięta pozostała jedynie tylko Ameryka. Lecz Karakhan nie uląkł się Oceanu Atlantyckiego i Spokojnego. Wystosował on płomienną notę do rządu Stanów Zjednoczonych, wskazując na to, że dziewięćset milionów Azji, czterysta milionów Europy i sto osiemdziesiąt milionów Afryki, czyli razem tysiąc pięćset milionów ludzi Starego Świata wypowiada wojnę stu trzydziestu milionom Ameryki Północnej plus czterdziestu milionom Ameryki Południowej. Mając do rozporządzenia wszystkie floty morskie wszystkich państw poza Ameryką — czerwony wódz Karakhan ląduje w Kanadzie i Środkowej Ameryce, opanowując Kanał panamski i wdziera się z północy i południa do Stanów Zjednoczonych. I gdyby nie to, że powieściopisarz amerykański musiał liczyć się z publicznością amerykańską, która w każdej sytuacji musi mieć happy end — Ameryka zostałaby również połknięta przez potwora czerwonego. Lecz dzięki zręcznemu „hokusowi-pokusowi“ Amerykanie zwyciężyli Karakhana i w ten sposób uratowali świat od zagłady... Tak oto brzmi treść owego romansu amerykańskiego, który przed laty rozszedł się w Ameryce w milionie egzemplarzy. Po wybuchu wojny europejsko-sowieckiej raptem okazało się, że fantazje na temat skrytych wieloletnich przygotowań Eurazji do napadu na świat odpowiadały rzeczywistości, moskiewskie państwo eurazjatyckie ze Stalinem-Karakhanem na czele marzyło o dokonaniu dzieła rozpoczętego przez Dżyngis-chana i Tamerlana. Hordy euroazjatyckie byłyby wdarły się do Europy środkowej, zmiotłyby po drodze wszystkie niezdolne do stawiania poważniejszego oporu państwa i państewka powersalskie po niechybnym przełamaniu oporu Francji i Włoch — byłyby doszły do oceanu Atlantyckiego. Zwycięskiemu pochodowi bolszewizmu towarzyszyłyby rewolty bolszewickie, przygotowane i kierowane przez agentów III Międzynarodówki. Kanał La Manche nie byłby uratował Anglii, tak samo jak Ocean Atlantycki nie uratowałby Ameryki. Wszystko to stałoby się rzeczywistością, gdyby nie uderzenie Niemców i sprzymierzonych z nimi wojsk w dniu 22 czerwca 1941 roku na wojska satrapy moskiewskiego. Na szczęście nie przyszło do tego, aby urzeczywistniła się wizja powieściopisarza amerykańskiego. Za to dziś Ameryka jest sojusznikiem Stalina-Karakchana. Kraków, 22 stycznia.
2017-05-31
Fazil Iskander - Króliki i węże dusiciele (zapowiedź)
W rządzonym przez Wielkiego Pytona państwie dusicieli zaczyna się dziać źle. Plemię królików, podburzane przez króliczego rewolucjonistę, Zamyślonego, dowiaduje się nazbyt wiele o mechanizmach funkcjonowania hipnotycznej fikcji... Rozwiewa się ideologiczny mit, co grozi dusicielom przejściem na dietę głodową, a nawet jarską! Zbuntowane króliki okazują się nagle stworzeniami nie mniej drapieżnymi od ich prześladowców... Bowiem, jak powiada Fazil Iskander: „Dusiciel to królik, tyle że w wyższej fazie rozwoju.” Historia przezabawna, międzynarodowy przebój radzieckiego rynku książki, opublikowany z dużym sukcesem w Stanach Zjednoczonych, Hiszpanii, Francji. Obecnie przygotowuje się już przekłady w innych krajach oraz pierwsze inscenizacje teatralne. Fazil Iskander, jeden z niekwestionowanych liderów współczesnej literatury rosyjsko- języcznej, napisał tę piekielnie dowcipną i nieziemsko złośliwą opowiastkę w połowie lat siedemdziesiątych, utrzymując ją w konwencji znanej i popularnej od czasów Folwarku zwierzęcego George’a Orwella i Wykładu profesora Mmaa Stefana Themersona. Oto więc niby-bajka, gdzie pod postaciami zwierząt kryją się dobrze wszystkim znane figury, w dobrze wszystkim znanych maskach. Tekst czekał na publikację aż jedenaście lat! Lecz gdy się ukazał, przebojem zdobył rynek czytelniczy. Przedświt poleca go każdemu, bo każdego "Króliki i węże dusiciele" mądrze potrafią rozbawić. Zapowiedź typu "w najbliższym czasie" na końcu Wyrywacza serc Borisa Viana, Przedświt 1991; przełożyli z rosyjskiego Anna Pawłowicz i Tadeusz Lewandowski. Książka nie została nigdy wydana.
2016-07-27
James P. Hogan - The Proteus Operation
W 1975 roku świat, Z wyjątkiem kontynentu Ameryki Północnej, znajduje się w rękach faszystów, sukcesorów Hitlera, zwycięzcy drugiej wojny światowej. W świecie tym panują głód, nędza i terror. Jego mieszkańcy są niewolnikami totalitarnego państwa, pracującymi na rzecz elity władzy. "Niższych rasowo" Afrykanów wymordowano całkowicie. Ameryka, oblężona twierdza, przygotowuje się do zbrojnego starcia z Reichem. Konflikt jest nieunikniony, a jego rozstrzygnięcie - z góry wiadome. Zbliża się koniec wolnego świata. Prezydent John F. Kennedy i jego otoczenie jedyną nadzieję pokładają w maszynie czasu. Za jej pośrednictwem misja specjalna, w skład której wchodzą, poza wojskowymi, naukowcy i dyplomaci, zostaje przetransportowania w przeszłość do lipca 1939 roku. Jej zadaniem jest odwrócić bieg historii - spowodować klęskę Hitlera przy wykorzystaniu wiedzy i technologii drugiej połowy XX wieku. Misję wysłano pospiesznie. Możliwości jej powrotu nie sprawdzono do końca. Podczas gdy jedna grupa przybyszów z przyszłości instaluje maszynę czasu w Nowym Jorku w wynajętym i zamaskowanym budynku na terenie doków, druga nawiązuje kontakt z Winstonem Churchillem w Wielkiej Brytanii. Churchill otrzymuje tajemniczą przesyłkę zawierającą komputerek-kalkulatorek i zdjęcia przedstawiające m. in. supernowoczesne samoloty. Pozyskanie Churchilla to pierwszy poważny sukces misji. W Nowym Jorku zostaje zmontowana i uruchomiona maszyna czasu, ale połączenia z rokiem 1975 nie udaje się nawiązać. Szef misji, Claud Winslade, postanawia zwerbować Einsteina i kilku innych uczonych do pracy nad rozwikłaniem zagadki. Dotarcie do nich nie jest łatwe - prowadzą oni ściśle tajne badania nad energią jądrową - ale trudności zostają pokonane. W międzyczasie wojskowi członkowie misji wplątują się w historię gangsterską. Występując w obronie zaprzyjaźnionego właściciela nocnego lokalu, dokonują brawurowego napadu na siedzibę gangsterów i umożliwiają konkurencji wygnanie ich z miasta. Wyczyn ten, opisany w prasie, przyciąga uwagę wywiadu niemieckiego. Poprzez Einsteina misja nawiązuje kontakt z prezydentem Rooseveltem. Jej działalność przynosi kolejne efekty. Nie udaje się uniknąć wybuchu wojny, ale historia ulega zmianie (wypadki toczą się tak jak w naszym świecie). Maszynę czasu zbudowano na wzór prototypu z roku 2025. W tym z kolei świecie w ogóle nie doszło do wybuchu II wojny światowej. Hitler, zdolny demagog, ale pozbawiony talentów organizacyjnych, nigdy nie odegrał znaczącej roli w życiu politycznym. Wojny zanikły. Państwa świata współpracowały zgodnie w ramach organizacji podobnej do ONZ, ale ze skuteczną egzekutywą. "Oligarchowie" z roku 2025, nadal niepozbawieni wpływów i marzący o przywróceniu swojej dawnej, wyjątkowej pozycji społecznej, postanawiają dokonać ingerencji w przeszłości, wspomóc Hitlera, zniszczyć ZSRR bombą atomową i przenieść się w ów nowy wspaniały świat jako grupa rządząca. Do roku 1938, do Niemiec, zostaje przeniesiona grupa fachowców do obsługiwania "wyjścia" maszyny czasu. Jeden z nich, Kurt Scholder, ucieka później do USA, aby odbyć ponownie wędrówkę w czasie z roku 1975 do 1939. Zniszczenie działającego w Niemczech "wyjścia" to jeden z głównych celów misji. Naukowcy w Nowym Jorku ustalają przyczynę "niedrożności" maszyny czasu. Czas przyszłości płynie dużo wolniej niż czas przeszłości (np. jedna godzina w roku 2025 odpowiada około sześciu miesiącom w roku 1939). Ponadto istnieją miliardy alternatywnych światów, których historia przebiega trochę inaczej, a każda zmiana pociąga za sobą następną. Misja Proteusz nie może więc zmienić świata, z którego przybyła. Może jedynie stworzyć lepszą przyszłość dla świata, w którym się znalazła. Wojskowa grupa misji wyrusza do Niemiec, aby zniszczyć maszynę czasu, która znajduje się w rękach hitlerowców. Szef misji w towarzystwie kilku innych osób, w tym przedstawiciela prezydenta Roosevelta, wyrusza do roku 1975, aby nawiązać rozmowy z rządem prezydenta Kennedy’ego i - ewentualnie - uzyskać pomoc w postaci bomby atomowej (prace nad nią trwają nadal w świecie 1939 roku - przy wydajnej pomocy naukowców z przyszłości). Źle obliczony współczynnik prędkości czasu sprawia, że grupa ląduje w 2025 zamiast w 1975 roku. Sytuacja jest niebezpieczna, gdyż maszyna czasu znajduje się w rękach "oligarchów", ale zarazem fascynująca: w owym świecie przebywa młodsza wersja naukowca Kurta Scholdera oraz szefa misji Clauda Winslade’a. Ten ostatni, jak się okazuje, również przybył ze świata roku 2025, w którym prowadził dochodzenie w sprawie tajemniczej stacji naukowej w Brazylii, gdzie ukryto maszynę czasu. Winslade wykorzystuje okazję i, terroryzując cześć personelu stacji, wraca do roku 1939, do "wyjścia" w Niemczech, aby je wysadzić w powietrze. Natrafia tam na członków grupy dywersyjnej, którzy właśnie wdarli się do środka i toczyli walkę z esesmanami. Amerykanie wycofują się w rok 2025, niszcząc za sobą "drzwi". Zaniepokojeni "oligarchowie" są na dobrej drodze, aby wznowić poprzednią działalność. Ich wpływy mogą spowodować zawieszenie śledztwa na terenie stacji. Misja "Proteusza" wycofuje się pospiesznie w przeszłość, do Nowego Jorku (w rok 1942, w związku ze szczególnymi właściwościami upływu czasu). Niemcom udaje się odbudować maszynę, już po inwazji na ZSRR (liczą na bombę atomową), ale młodsza wersja Clauda Winslade’a i kilku naukowców z przyszłości, przekonanych o słuszności misji z 1975 roku, niszczy ją ponownie wybuchem atomowym, tym razem na dobre. Hitler przegrywa wojnę. Proteus Operation jest świetnie napisaną powieścią przygodową, szpiegowsko-gangsterską sf. Czyta się ją jednym tchem, kartkując nużącą chwilami faktografię historyczną, zresztą na dobrym poziomie (jeśli pominąć niektóre konkluzje - np. wojny nie udało się uniknąć między innymi dlatego, że Polska, Rumunia i kraje bałtyckie nie zgodziły się na wpuszczenie na swoje terytoria Armii Czerwonej). Książkę napisał fachman od nauk ścisłych (i hard sf); opisy techniczno-naukowe są przekonywające. Akcja toczy się wartko, obfituje w zaskakujące zwroty i ekscytujące sytuacje. W sumie jest to powieść interesująca pod wieloma względami. Język trudny, sporo dialogów, w których występują kolokwializmy. Warto tłumaczyć.   KOMENTARZ Nie pamiętam, co dalej się działo z tą powieścią. Prawdopodobnie nie zdążyła pójść do tłumaczenia klubowego...  Polskie wydanie nakładem wydawnictwa Empire ukazało się w 1994 roku. Recenzji wewnętrznych nie podpisywano.  (msn)   Klub Fantastyki SFAN (recenzja wewnętrzna), przedłożona w  1988 (?) roku wydanie 1 - Bantam Spectra 1985, 430 stron
2016-03-24
Marek Wydmuch - Historia literatury fantastycznej
Książka ma stanowić próbę przedstawienia historycznego rozwoju i obecnego kształtu literatury fantastycznej - próbę (co podkreślić muszę już na wstępie) literacką, a nie naukową. Rozróżnienie to jest o tyle istotne, że idzie mi przede wszystkim o atrakcyjność i na poły nawet beletrystyczne walory tekstu, w mniejszym zaś stopniu o historyczne i bibliograficzne skatalogowanie w nim wszystkich przejawów fantastyczności w literaturze; bardziej o możliwie żywe przedstawienie procesu formowania się osobnych konwencji fantastyki, ich krzyżowania się z innymi polami literatury rozrywkowej, o sylwetki poszczególnych twórców i specyficzną atmosferę środowisk pisarskich w rodzaju kręgu oksfordzkiego, "ligi" lovecraftowskiej czy nawet poszczególnych grup romantyków niemieckich - niż o na przykład jednolitą teorię fantastyki, jej wyznaczniki, rozróżnienia itp. Monografii naukowych, poświęconych literaturze fantastycznej, było już przynajmniej kilkadziesiąt i nie sądzę, by warto było raz jeszcze podejmować ten temat w owym suchym, teoretyzującym tonie. Sposób organizacji materiału podporządkowany byłby (co wynika z załączonego przeglądu treści) kryterium historycznemu i sięgał od mniej więcej połowy osiemnastego wieku do czasów współczesnych. Odpowiada to mojej tezie,  iż literatura fantastyczna w swym obecnym kształcie stanowi efekt krzyżowania się i uzupełniania najróżniejszych ingrediencji, pośród których niemałą rolę odgrywa na pozór zupełnie "nieliteracki" czynnik komercjalizacji. Dlatego też staram się nie rozpatrywać w tym kontekście mitów, legend, starych sag czy wierzeń ludowych, traktując je jedynie jako materiałowe podłoże, podglebie, z którego fantastyka literacka wyrastać zaczęła dopiero wtedy, gdy okazała się być atrakcyjna dla określonego rynku czytelniczego, autorzy zaś i wydawcy przyjęli konkretne,podsuwane przez ów rynek reguły gry. Nie oznacza to bynajmniej sprowadzenia idei literatury fantastycznej do  czystego interesu, wyjaśnia natomiast jej skonwencjonalizowanie, sztywne podziały wewnątrz gatunku, a na tym tle - wydobywa szczególne wartości innowacji i świeżej, oryginalnej wyobraźni.  [Marek Wydmuch] Wydawnictwo Alfa - propozycja wydawnicza, przedłożona 16 stycznia 1984 roku ok. 20 ark. wyd. (ok. 440 stron znormalizowanych maszynopisu) KOMENTARZ. Znakomity germanista i tłumacz, Marek Wydmuch, zmarł niespodziewanie na raka i nie zdążył zrealizować tego oryginalnego zamysłu.  (msn)  
2016-01-21
Jeszcze parę uwag o Hollanku i sytuacji wydawniczej w Polsce w l
Zastanawia mnie, dlaczego Hollanek tyle wydawał. Czy jednak, mimo wad, był czytany? Może tylko z braku dostępu do lepszych pozycji?? A może tylko dlatego, że był naczelnym Fantastyki? --Rbit, BiblioNETka, 7 kwietnia 2015 * Wtedy wszyscy byli czytani, bo zapotrzebowanie na fantastykę było duże, a tytułów wychodziło mało. Hollanek nie dość że był grafomanem, to jeszcze wskutek mocnych partyjnych pleców musiał być wydawany. Zwłaszcza do roku 1981 żaden wydawca nie mógł odmówić mu wydania. Hollanek potrafił się mścić. Donosił gdzie trzeba. Wszyscy o tym wiedzieli i nikt nie narażał się na represje. Naczelnym Fantastyki MUSIAŁ zostać wedle woli Wydziału Kultury KC PZPR. Gdyby redakcja – bo już była gotowa – nie zgodziła się na narzuconego przez partię rednacza, zgoda na wydawanie pisma była WARUNKOWA. Bodajże w 1984 Hollanek donióśł "gdzie trzeba" i w ten sposób rozwalił świeżo konstytuującą się polską komórkę World SF, organizacji zrzeszającej profesjonalistów - wydawców, krytyków, tłumaczy i pisarzy sf. Dlaczego to zrobił? Bo chciał zostać szefem i kontrolować z ramienia KC działalność polskiego oddziału. Skoro mu się nie udało doprowadzić do tego (dzięki redaktorom Alfy - mnie, Wiktorowi Bukato i przede wszystkim jej dyrektorowi Jerzemu Wsokińskiemu, bo reszta - Krzysztof Boruń, Lech Jęczmyk, Janina Zielonko z Iskier, i kilku innych wydawców - nikt z nich nie odważył się sprzeciwić chamskiemu i apodyktycznemu Hollankowi, kt. się ogłosił na drugim zebraniu założycielskim szefem oddziału, mimo że na pierwszym NIE BYŁO wyborów), doniósł „gdzie trzeba” i było po wszystkim. Tak to się plotło za komuny - szczególnie w Warszawie wydawać sf było trudno, bo partia NIE ZNOSIŁA wszystkiego, co wykraczało poza rzeczywistość, a już szczególnie sf - tolerowała sf gł. wtedy, jeśli ludzi ją wydających czy kluby - jakoś tam kontrolowała. Serii z Kosmonautą kilkakrotnie groziła likwidacja. A wydawcom - zwłaszcza w l. 80. - w ogóle było trudno: papieru mało, wewnętrzne redakcje językowe (a nie przedmiotowe), partyjniacy i donosiciele walczyli o wydawanie "swoich" książek; partia z ogólnej puli papierowej (też w końcu skąpej, a jakże) najwięcej dawała KAW-owi z 17 oddziałami w całej Polsce, Książce i Wiedzy, MON-wi; kolejka do druku trwała ok. 5 lat, a dewizy na zakup zachodnich praw do książek były ściśle reglamentowane. Do tego Departament Książki kontrolował to, co chcieli wydawać wydawcy - praktycznie na wszystkich etapach - od kartoteki tzw. "opcji", czyli praw pierwszeństwa do wydawania zagranicznej literatury, które wydawcy sobie gwarantowali dzięki zgłaszaniu na specjalnych druczkach CHĘCI wydania jakiegokolwiek tytułu zagranicznego. A zgody na podpisanie umowy zagranicznej bez opcji nie można było otrzymać. Dyrekcja Departamentu Książki dbała np. o priorytety tłumaczy - np. skoro Słomczyński przetłumaczył Alicję w Krainie Czarów, inny wydawca zgody na inne tłumaczenie nie mógł otrzymać, bo partia popierała Słomczyńskiego ("konkurencji mówimy nie" - że tak powiem; ale zarazem dlatego, że „sprawowała pieczę” nad wizytówką polskiej kultury na świecie, jaką był Słomczyński). Tarzan był zakazany, Courths-Mahlerowa też - jako rozrywka, kt. zdegenerowana burżuazja Zachodu ogłupiała klasę robotniczą... taki argument usłyszałem w 1983 roku od dyrektora Departamentu książki Ministerstwa Kultury i Sztuki. Górnicy słali do władzy petycje i błagania o wydanie Tarzana (jedna miała bodajże ponad 10 tysięcy podpisów!), a władza odpowiadała stanowczym NIE. Oczywiście w II połowie l. 80 cenzura i zakazy znacznie się rozluźniły, bo przecież partyjniacy i ubecy musieli zarabiać pieniądze na otwieranie intratnych interesów w niezadługim czasie, czyli jak się w końcu okazało,  po upadku komuny... Pod koniec l. 80. kolejki w drukarniach, w których książki czekały na druk, dochodziły do 3-5 lat. Owszem, istniały możliwości    przepchnięcia książki do druki szybciej - po cichu albo jeśli wydawca przekazywał do drukarni tzw. maszynopis gwarancyjny (czyli zobowiązywał się, że w korektach nie będzie żadnych poprawek). W drugiej połowie l. 80. gwałtownie wzrastała ilość tytułów kierowanych do drukarń i tytułów w planach wydawniczych. Jednak większość nie miała szans na realizację. Przyszedł rok 1989 i upadło kilka wydawnictw (Młodzieżowa Agencja Wydawnicza, Współpraca), a pozostałe zaczęły się prywatyzować. Iskry w ten sposób skasowały ok. 400 tytułów (tak!) na wszystkich etapach produkcji. Inne wydawnictwa postępowały podobnie. Tak że Hollanek, "ambitny" i bezwzględny grafoman, wściekle wpływowy i niebezpieczny, to był był tylko jeden z elementów partyjnej kontroli i nękania niepokornych... Pewnie ze jak został już rednaczem - to opiekował się redakcją jak umiał, przy okazji publikując i własne bzdurstwa, i swoich kolegów-grafomanów. Po upadku komuny trzymał w ręku odpowiednie nitki i założył b. dochodowe interesy - magazyn antynaukowy na licencji skandynawskiej, kt. wszedł do I dziesiątki najpoczytniejszych ilustrowanych miesięczników w Polsce i wydawał też pisemko pornograficzne w ramach polskiego odpowiednika Playboyowskiego klubu króliczków. No cóż, czerwony burżua pełną gębą... Notabene seria KAW-u "Fantazja, Przygoda, Rozrywka" ze względu na tragicznie niski poziom większości tytułów była nazywana złośliwie "Serią z GLIZDĄ". Seria Z GLISTĄ to była nazwa półoficjalna. Wychodziły tam rzeczy potworne, ale była to wówczas JEDYNA seria sf, której nie sprzedawano spod lady, więc paradoksalnie przyczyniła się do powstania boomu na sf w l. 80. Nakłady były zwykle rzędu 50 -100 tys. (no w końcu partyjne wydawnictwo miało na to papier!). Ale przypomnę, że popularne fioletowe milicyjniaki miały nakłady od 100 tys. do 500 tys.. Żeby nie kłuć w oczy, wydawano te nakłady stopniowo, w tzw. rzutach po 100 tys. egz. I dodam, że inne oddziały KAW-u w miastach wojewódzkich tez nie próżnowały, i też miały sporo papieru. A inni wydawcy niemal zdychali z jego braku. I o to właśnie partii chodziło. O pogłębianie braków, sztuczne wstrzymywanie dostaw towarów, żeby wściekać ludzi i doprowadzić do upadku gospodarki i bankructwa państwa. I jeszcze dodam, że Hollanek był wstępnym cenzorem tekstów zamieszczanych w "Fantastyce", jeszcze przed oficjalną cenzurą na Mysiej. Taki wentyl partyjnego bezpieczeństwa, bo cenzura się wściekała, jak przysyłano im pewne rzeczy do oceny, o których praktycznie z góry było wiadomo, że nie mogą przejść. Ja sam – z kolei - kiedyś ten sam tekst posłałem do cenzury dwukrotnie, na różnych etapach produkcji (można było przysyłać maszynopisy przed redakcją albo składy praktycznie gotowe) i skończyło się na tym, że dyrektor Alfy został wezwany na Mysią w trybie pilnym na dywanik i dostał burę. A wiem np. od tłumaczki "Houston, Houston" Tiptree, że Hollanek zażądał usunięcia niektórych fragmentów dotyczących wiodącej roli kobiet, feminizmu i tłamszenia mężczyzn. Gdyby tłumaczka się nie zgodziła, Hollanek nie puściłby utworu do druku....
2015-07-12
Paul Féval - La Ville-vampire
Paul Féval znany jest przede wszystkim jako twórca wspaniałego Kawalera de Lagardère, czytanego od stu lat przez wszystkich wielbicieli powieści przygodowych i przez młodzież, przełożonego również na język polski*. Nie jest jednak w Polsce znany jako autor fantastyki i pastiszów. I to on właśnie przetransponował na grunt Paryża Mohikanów Coopera, imitując do złudzenia styl pierwowzoru. Także on napisał, natychmiast po ukazaniu się Tajemnic Paryża Eugeniusza Sue, Tajemnice Londynu**. Oto wreszcie Paul Féval, autor {Miasta wampirów}, powiastki imitującej styl znakomitej autorki angielskich powieści grozy Ann Radcliffe. Jest to również opowieść o Ann Radcliffe (w Polsce znanej przede wszystkim z dwóch powieści: Italczyk albo Konfesjonał Czarnych Pokutników i Tajemnice zamku Udolpho), o przygodach, które jakoby jej się przydarzyły. Autor przytacza zresztą wszystkie szczegóły historyczne i psychologiczne, które przypisuje Ann Radcliffe twórca gloryfikatorskiego szkicu o niej, Walter Scott. W tym cudownym pastiszu, który zresztą prostoduszny czytelnik może przeczytać jako zwykłą opowieść o wampirach, opisane są nad wyraz splątane przygody panny Anny, która w przededniu swego ślubu z Williamem Radcliffe’em ucieka w towarzystwie wiernego służącego. Udają się oni do Holandii, by ratować Cornelię de Witt i jej narzeczonego Edwarda Bartona ze szponów Wampira, którym okazał się preceptor młodego sir Edwarda, Otto Goetzi. Pewnego ranka znaleziono pannę Cornelię zemdlona. Leżała na swym łożu, a nad jej lewą piersią widniał czarny punkcik. Służąca Fanny zeznała, iż widziała, jak z alkowy panienki wypełznął nadnaturalnej wielkości pająk i szybko przemknął przez korytarz, by zniknąć w pokoju pana Goetzi. Okazało się, że nie tylko potrafi on przybrać postać pająka, ale również rozdwajać się oraz wysnuwać z siebie postacie rozmaitej płci i wieku. "Ale nie uprzedzajmy biegu wydarzeń", jak pisze Ann Radcliffe, a Czytelnik (Paul Féval) czuje za każdym razem, gdy czyta te słowa, gęsią skórkę. Niezmiernie trudno jest opisać wszystkie zawiłe przygody, jakie przydarzyły się miss Ann. Za ranionym wampirem, który zdołał się wymknąć swoim prześladowcom, udaje się cała karawana pościgowa, jeśli można tak powiedzieć. Każdy bowiem wampir, który został śmiertelnie ugodzony, udaje się do Miasta Wampirów, zwanego przez jednych Belgradem, przez innych Seleną, a przez jeszcze innych Grobem. Tu trzeba dodać, że żaden wampir nie umiera naprawdę. Czasem można odnaleźć pozornie martwego wampira, jego serce wydziela jednak połyskliwy a ciepły płyn. W tym stanie wampira można skrępować łańcuchami i zamurować. Jest wówczas bezbronny. Chyba że jakiś wyklęty klecha nakręci kluczem zegarowy mechanizm jego żywota. Po to właśnie wampiry udają się do Belgradu. Nasi przyjaciele oczywiście dotarli również do Miasta Wampirów. Oczywiście przeżyli tam kolejne dziwne i niebezpieczne przygody, ale ostatecznie wszytko zakończyło się pomyślnie, nie bez udziału tajemniczego dżentelmena, "młodego nieznajomego, podobnego bóstwu". Cornelia i Edward oraz Ann i William mogli pobrać się bez przeszkód. Ale oto autor posyła nam jeszcze perskie oczko. Mianowicie powiada, że miss Ann zawsze dodawała na koniec swych utworów wszelkie wyjaśnienia i uzasadnienia. I teraz, aby wszystko dla czytelnika było jasne, należy odsłonić tożsamość młodego nieznajomego. Jest nim zaś ten, który pokonał samego Napoleona Bonaparte, ten, który przewyższa wszystkich współczesnych sobie bohaterów, jak Achilles przewyższał bohaterów Grecji i Troi. To sam WELLINGTON! Nie wątpliwie taki happy-end powinien usatysfakcjonować wszystkich czytelników - tych, którzy przeczytali po prostu opowieść o wampirze i tych, których urzekł ten staroświecki pastisz. {Miasto wampirów} to historia czytająca się gładko, mimo że dość dawno napisana. Jest to chyba również zasługa anonimowego adaptatora, który skrócił pierwotne wydanie.  [Bella Szwarcman-Czarnota] _______ * Le Bossu ou le petit Parisien (1857); pol. jako Garbus: romans historyczny (1914) - przekład anonimowy i Kawaler de Lagardère (1963) - przekład i opracowanie Haliny Popławskiej; komiks Tadeusza Raczkiewicza i Leszka Kaczanowskiego pt. Kawaler de Lagardere (2011, 2 t.) w wydaniu kolekcjonerskim. (msn) ** Tajemnice Paryża (Les Mystères de Paris, 1842; pol. 1844); Tajemnice Londynu (Les Mystères de Londres, 1843; pol. 1845).   Wydawnictwo ALFA (recenzja wewnętrzna), przedłożona ok. 1986 roku pełny tytuł: La Ville-vampire ou bien le malheur d’écrire des romans noirs (Miasto wampirów albo O nieszczęściach płynących z pisania powieści grozy) adaptacja wydania z 1875 roku; ok. 7,5 ark. wyd.
2015-07-12
Jak oceniać autorów nietłumaczonych? Negatywnie. Uwagi różne
Zajrzałem do Encyklopedii Fantastyki pod hasło Damon Knight. I aż przykro napisać: jest ono żenująco negatywne i krótkie. Ten, kto je pisał, nie ma pojęcia o jego twórczości. Zupełnie jakby chodziło o to, że Knight był - hm - "Żydem", więc raczej nie mógł być dobrym pisarzem i trzeba mu dokopać (no cóż, jakie to polskie...). O żydowskim pochodzeniu Knighta i Wilhelm w ogóle nie ma wzmianki. Co aż dziwne (ale może dzięki temu trudniej się przyczepić i formułować zarzuty?), bo żydowskie pochodzenie wymienia się u nas jednym tchem obok nazwiska (vide np. Wikipedia). Tak jakby było ważniejsze od wszelkich dokonań. Tak, żeby od razu można było przykleić etykietkę. Jeśli pisarza się ceni, to się o pochodzeniu i płci (nie daj boże jak pisarka jeszcze feministką jest - dokopać i zmieszać z błotem, że nie stosuje się do zasady "3K"; vide recenzje i inne teksty z czasów Nowej Fantastyki skażonej prawicową ideologią) raczej nie wspomina... patrz Wilhelm (a faktycznie tylko jedyna jej powieść wydana po polsku, Gdzie dawniej śpiewał ptak) w ocenach Marka Oramusa choćby, bo reszta jej twórczości - w wielu wypadkach znakomitej (zarówno powieści, jak i opowiadania i novelle) - jest u nas nieznana i kompletnie ignorowana... (A polska poprawność polityczna?! Khem, raczej ta narzucana przez skrajnie prawicową mniejszość, która zawsze ma najwięcej do powiedzenia i próbuje większość zakrzyczeć. Przykład? "Nie dokuczaj faszyście, bo będzie mu przykro..." - z listu czytelniczki do Wysokich Obcasów.) Swoją drogą ciekawe, czy ktoś odważy się u nas wydać The Iron Dream (1972) Spinrada, oskarżanego o propagandę hitleryzmu, podczas gdy w rzeczywistości ostro oskarżał amerykańską prawicową f, propagującą przemoc i zabijanie... Ale ponieważ nie wydano u nas ŻADNEJ powieści Spinrada, to już pewnie tak zostanie... Knight napisał sporo świetnych, inteligentnych opowiadań (i nie mam tu na myśli "Jak traktować człowieka" czy "Ostatni Adam i ostatnia Ewa" - tych nie lubię, choć równocześnie wiem, że bardzo się podobały... no bo to takie zręczne nowelki z puentą... i nawet na swój sposób ironiczne; hm, pewnie zbyt dużo wymagam od małych, zręcznych nowelek z puentą...). I powieści też miewał znakomite. A że jest trochę jakby zapomniany...  - Ha, to zależy właściwie przez kogo. Dziś mamy na świecie zalew modnej, nowej sf  (faktycznie wśród tych nowych rzeczy jest masa znakomitości, choć zdecydowanej większości się u nas nie wydaje, a starsze i stare też się przypomina)  i młody czytelnik, żeby się dokopać do czegokolwiek, co napisano przed - dajmy na to - 1990 rokiem, znajduje się praktycznie w roli archeologa... No cóż, wyszło mi trochę mętnie, ale problem jest taki, że uogólnienia dotyczące innych krajów jakoś dziwnie nie chcą się odnosić do Polski... W Polsce wydaje się praktycznie tylko świeżą, modną sf i na żadne nisze praktycznie nie ma miejsca; de facto mamy TYLKO DWIE, skromne jednak niestety - w Solarisie i w Magu - czy nam się to podoba, czy nie. Ale - wracając do Knighta - takie rzeczy można u nas wypisywać bezkarnie, bo po polsku prawie nic Knighta nie mieliśmy. A skoro nie mieliśmy, to znaczy że nic dobrego nie napisał. Tak przecież twierdzi Encyklopedia Fantastyki. Podobne opinie wygłasza nie tylko Wojtek Sedeńko ("klasyka już wydana, boom sf mamy za sobą, a nowi znakomici autorzy nie wyskakują jak diabełki z pudełka" - vide Sfinks #1/2016), ale np. Tomek Kołodziejczak też (który może angielski i zna, ale raczej się nie zagłębia w ocean anglojęzycznej f), wcześniej, w jakimś podsumowaniu tego, co u nas tłumaczono w zakresie sf: "na początku lat 90. wydawcy szybko odrobili zaległości i okazało się wkrótce, że Anglosasi piszą także słabe książki" - to nie jest dosłowny cytat; źródło niestety mi umknęło; chyba jakiś fanzin. Zasadza jest prosta - u nas wychodzi wszystko co najlepsze, a jak wychodzą rzeczy słabe, to po prostu oznacza, że zagranica nic lepszego nie ma do zaoferowania. Kim trzeba być, żeby takie rzeczy wygłaszać? Albo jeszcze za dowód wskazywać czasy komuny, kiedy wydawano "same znakomite książki - wszystko co najświetniejsze Anglosasi mieli do zaoferowania". A co do krytyk pisanych przez Knighta - no to przecież wiadomo, że praktycznie każdy w miarę sławny, utalentowany (lub nie) i wpływowy krytyk niszczy jakichś autorów i i zwalcza ich książki. Akurat jeśli chodzi o powieści Van Vogta, Knight miał sporo racji. Dziś VV to głównie autor garści fajnych opowiadań, a prawie wszystkie jego powieści lub "powieści" (fixupy) są (i były!) de facto marne, niespójne i nielogiczne. Mnie się od początku Świat Null-A (zwłaszcza tom 1, bo drugiego już w ogóle nie pamiętam, ale był napisany w konwencji space opery - zawsze jakiś plus/plusik, bo space opera to jakby rdzeń tradycyjnie pojmowanej sf; trzeci to były jakieś popłuczyny) nie podobał. Nastrój owszem, fajny, ale sedno to kompletnie odlotowa układanka, której elementy za nic nie chcą do siebie pasować; za to akcja mknie wartko i skacze żwawo z miejsca na miejsce, więc kto by sobie zaprzątał głowę jakąś logiką, jakimś sensem i tego typu niuansami.... Ale pokutujące stare opinie o VV są nadal bardzo silne. Ja osobiście VV cenię za dwie powieści - Misję międzyplanetarną (ale dobrego przekładu wciąż nie mamy; ten z Przekroju - trzy opowiadania - jest wyraźnie najatrakcyjniejszy, ale podstawa przekładu... była francuska, a Francuzi które właściwie wersje i jak przerabiali??? Przykład opowiadania „The Dark Destroyer”, które znalazło się w surowym przekładzie w Drodze do SF (wtedy mnie podejście Wiktora raziło, ale dziś uważam, że słusznie postąpił, bo oryginał był napisany równie okropnie - debiut w końcu...) wskazuje, jaki był pierwszy etap późniejszej Misji... Potem VV opowiadania składowe przerabiał i ulepszał. Tekst pierwszego wydania książkowego VV później jeszcze poprawiał... Teoretycznie należałoby to sprawdzić i wybrać wersję najlepszą - i rzecz dać dobremu tłumaczowi do nowego przekładu... Za to niesłusznie Knight zniszczył fanowską legendę powieści The Blind Spot Austina Halla i Homera Eona Flinta (pierwsza publikacja w odcinkach 1921, książka 1951; kontynuacja The Spot of Life pióra samego Halla 1932; 1964). Ale zwykle dokładał słusznie, za brak logiki, spójności, konsekwencji i wielu innych rzeczy. Lem krytykował Knighta? Owszem, za różne drobiazgi, bo czytał wyrywkowo i walił z grubej rury... Ale przede wszystkim Lem robił to samo w odniesieniu do innych Amerykanów jeszcze ostrzej, słusznie i niesłusznie, za co oberwał... w zasadzie niesłusznie (i dodatkowo z wariackich poduszczeń Dicka). No i cóż - Knighta w haśle skopali i podparli się jeszcze Lemem. Ludzie to czytają, a potem bezkrytycznie powtarzają... No a taki Campbell, nawiasem mówiąc, to był dopiero numer. Cholernie wpływowy, apodyktyczny, apologeta scjentologii, rasista, człowiek konserwatywnego establishmentu (taki anty-Yossarian, który notabene był ateistą, ale nie w polskim przekładzie, o nie...) - jego autorom nie wolno było przedstawiać Obcych, którzy są inteligentniejsi i sprytniejsi od ludzi i mają wyżej rozwiniętą cywilizację; wspaniałą karierę Randalla Garretta z premedytacją zniszczył na początku lat 60...  Tyle zasług i tyle podłości... Swoją drogą ciekawe dlaczego Wojtek Sedeńko tak negatywnie ocenia jego twórczość (czytałem Campbella sporo i sporo z jego twórczości o niebo bardziej mi się podobało w przeciwieństwie do tego fatalnego gniota pt. "Broń ostateczna"). No i dostrzegam zdumiewające i chyba nieprzypadkowe paralele w twórczości Sniegowa - choćby w przeuroczym pastiszowo i pozornie dość drewnianym i stereotypowo komunistyczno-entuzjastycznym cyklu o braciach Miedwiediew, który Wojtek tak skąpo zaprezentował po polsku...  [MSN]
2015-07-12
Herbert Rosendorfer - Zamek liliputów: opowieści niezwykłe
Herbert Rosendorfer nie jest w Polsce pisarzem nieznanym. W roku 1973 ukazała się w wydawnictwie PIW jego znakomita powieść Budowniczy ruin, a w 1980 Czytelnik wydał drugą - Stefania i tamto życie. Autor jest w prostej linii spadkobiercą wiedeńskiego realizmu fantastycznego, którego najwybitniejszymi przedstawicielami byli Fritz von Herzmanovsky-Orlando i A.P. Gütersloh. W jego twórczości w cudowny sposób splatają się fantastyka, groza, groteska, piękno języka, mistrzowska umiejętność opowiadania, wspaniały dowcip, filozoficzna zaduma i tuzin innych elementów, z których już każdy z osobna w ręku dobrego pisarza (a takim jest Herbert Rosendorfer) wystarczy, aby stworzyć interesujące dzieło. Pisarstwo Rosendorfera jest niecodzienne i pełne swoistego uroku. Jego utwory czyta się jednym tchem, bez rumieńca wstydu potem, jak czasem dzieje się po przeczytaniu zręcznie napisanego czytadła. W dorobku tego pisarza znaleźć można, oprócz powieści, także znakomite opowiadania - w niektórych autor wykorzystał elementy fantastyki i grozy, co w połączeniu z jego znakomitym warsztatem dało wspaniałe efekty. Sądzę, że warto zaprezentować czytelnikowi polskiemu również i tę stronę pisarstwa Rosendorfera, ponieważ jego utwory stoją na wysokim literackim poziomie i stanowić mogą ozdobę każdej serii wydawniczej. Proponuję wydanie zbioru 10 [12]* utworów o łącznej objętości ok. 16, 5 [19,7] arkusza, z półarkuszowym wprowadzeniem. Autorem tego wprowadzenia mógłby być p. Marek Wydmuch, który również wysoko ceni pisarstwo Herberta Rosendorfera, będąc zarazem znawcą gatunku. Oto krótka charakterystyka poszczególnych utworów proponowanego tomu: 1. MORDERSTWO BEZ MORDERCY Narrator (adwokat), udając się do klienta, w odległej od swego miejsca zamieszkania dzielnicy trafia na dom z bramą opatrzoną tabliczką, na której widnieje jego własne imię i nazwisko. Zaintrygowany naciska na dzwonek przy bramie... okazuje się, że jest oczekiwanym gościem. Budynek jest siedzibą Instytutu Jogistycznego, zbiegają się też w nim (jak się później okazuje) nici sprawy pewnego tajemniczego morderstwa... 2. SZKLANY KLOSZ Wspaniała opowieść o zagubionym w piaskach pustyni garnizonie wojskowym, z akcją osadzoną w początku [XX] wieku. Pewnego dnia dowódca wydaje szczupłej załodze rozkaz przygotowania się do odparcia ataku. Nikt, poza nim, nie widzi wroga... Wszyscy myślą, że major zwariował, lecz nagle, od strony pustyni, pada strzał... Cały garnizon ulega psychozie. Po kolei, w tajemniczych okolicznościach giną załogi. Kiedy po kilku latach przyjeżdżają zmiennicy, znajdują tylko szkielety. Major zginął jako ostatni, zabarykadowawszy się w swoim pokoju. 3. ŻEBRAK SPRZED HIPPODROM CAFE Nostalgiczna opowieść o zbłąkanym wampirze, dla którego nie ma już miejsca we współczesnym świecie. 4. PO DRUGIEJ STRONIE Niejaki Berchet, notoryczny pechowiec, genialny poeta, zapomniana wielkość, traci córeczkę, ostatnią radość swego życia. Profesor Marco Dall’Oca, przyjaciel domu, planuje eksperyment z wprowadzeniem człowieka w śmieć kliniczną i wyprowadzeniem go z niej. Berchet, który nie widzi już sensu dalszego istnienia, zgłasza się jako królik doświadczalnego, bo ma nadzieję "po drugiej stronie" odnaleźć córeczkę. Eksperyment się udaje, pacjent budzi się po jedenastu dniach. Na pytanie, czy widział córkę, odpowiada, że nigdy nie miał córki. Żona Bercheta i profesor Dall’Oca wymieniają spojrzenia - to dziecko było bowiem owocem ich potajemnego związku. Czyżby w stanie śmierci klinicznej Berchet dowiedział się prawdy? Wkrótce potem Berchet zabija Dall’Ocę, ucieka samochodem z kraju i wszelki ślad po nim ginie. Pozostaje tylko zeszyt, w którym zapisał to, co przeżył przez owe jedenaście dni, zeszyt zazdrośnie strzeżony przez prastarą gosposię Bercheta... 5. SOCJOLOGICZNA SYTUACJA WAMPIRA Żartobliwa rozprawka na temat trudności, z jakimi borykają się dziś wampiry. 6. JESIENNE METAMORFOZY Arystokrata, chory na epilepsję, przeżywa stany utraty świadomości, w których dane mu jest rozmawiać z boginią Wenus z pomnika w pałacowym ogrodzie, przybierającą coraz to nowe postacie. Przemieszanie jawy i snu, zwodnicza atmosfera niepewności, gdzie kończy się jedno, a zaczyna drugie... 7. SKAUMO Skaumo to miasto na południu Niemiec, przedzielone wysokim murem. Nikt z mieszkańców nie wie, co za nim jest. Samoloty nie mogą nic sfotografować, zdjęcia wychodzą zamazane, nic na nich nie widać. Mur stoi od najdawniejszych czasów, jest zbudowany z głazów, stary, ale krzepki. Krążą legendy, że po drugiej stronie leży Kopenhaga... ale to przecież niemożliwe. Narrator usiłuje zgłębić tajemnicę... 8. BEZBRZEŻNIE BOGATE MIASTO JEZRADEF Jezradef to maisto stworzone w ciągu jednej nocy przez pewną boginię dla jej syna, Jez-riada, którego oczy mają dziwną właściwość wykrywania drogich kamieni i kruszców, co bezustannie wzbogaca skarb miasta. Niesłychane bogactwo ściąga żadnych łupu najeźdźców. 9. WIZYTA Pan Mühlenfeind, młody, niezależny finansowo właściciel papierni, jest poetą. Czując odpływ mocy twórczych, decyduje się sprzedać duszę diabłu w zamian za sukcesy i sławę. Przybywa wysłannik Piekła, lecz po dłuższej rozmowie z kandydatem oświadcza, że taki układ z poetą mu się... nie kalkuluje. 10. SPOTKANIE W PARKU Narrator, po zakończonym przedstawieniu Parsifala w Bayreuth, udaje się na przechadzkę po opustoszałym p tak później porze pałacowym parku. Nagle staje obok niego nieznajomy w dość dziwnie skrojonym, staromodnym ubraniu. Wywiązuje się rozmowa na tematy muzyczne, nieznajomy ostrożnie próbuje się wywiedzieć, którzy z dawnych kompozytorów są dziś sławni, jakiej muzyki się teraz słucha, itp. Zupełnie jakby był z innego czasu, czasu, który minął... 11. ZAMEK KARŁÓW 12. MAZAGRANI   Wykaz tytułów i źródeł Der stillgelegte Mensch (zb 1970, 9~4) Diogenes Verlag (Zurych), 276pp 1. "Mord ohne Mörder" (Morderstwo bez mordercy) - 1,9 ark. 2. "Die Glasglocke" (Szklany klosz) - 2,5 ark. 3. "Der Bettler vor dem Café Hippodrom" (Żebrak sprzed Hippodrom Cafe ) - 0,6 ark. 4. "Der stillgelegte Mensch" (Po drugiej stronie) - 0,6 ark. Über das Küssen der Erde: Frühe Schriften zu Politik und Kunst (zb 1971, ) Diogenes-Verlag (Zurych), 124pp 5. "Soziologische Situation des Vampirs" (Socjologiczna sytuacja wampira) - 0,3 ark. 6. Herbstliche Verwandlungen: Erzählung (1972) Relief Verlag (Monachium), 77pp - 3,8 ark. 7. Skaumo: Erzählung (1976) Diogenes-Verlag (Zurych), 82pp - 1,9 ark. Ball bei Thod: Erzählungen (zb 1980, ) Nymphenburger Verlag (Monachium), 431pp 8. "Die unendlich reiche Stadt Jezradef" (Bezbrzeżnie bogate miasto Jezradef) - 3,9 ark. 9. "Der Besuch" (Wizyta) - 0,6 ark. 10. "Eine Begegnung im Park" (Spotkanie w parku) - 0,3 ark. Das Zwergenschloß und sieben andere Erzählungen (zb 1982, 8) Nymphenburger Verlag (Monachium), 273pp 11. "Das Zwergenschloß" (Zamek liliputów) - 1,3 ark. 12. Mazzagrani - 2,0 ark. [Ryszard Turczyn] ______ * Już po przedstawieniu tej propozycji zawartość proponowanego wyboru została rozszerzona o dwa opowiadania z kolejnego zbioru Rosendorfera.  (msn) KOMENTARZ. To jedna z tych książek, które ogromnie chciałem wydać, ale nie zdołałem. Rosendorfer wydał później jeszcze kilka zbiorów opowiadań i być może zawierają one wystarczającą ilość opowiadań f do zapełnienia drugiego tomu wyboru.  (msn)   Wydawnictwo ALFA (propozycja wydawnicza), przedłożona 15 kwietnia 1983 roku wybór z różnych zbiorów, 1970-1982 (ok. 20 ark. wyd.)
2015-01-05
Karl Heinz Strobl - Unheimliche Geschichten
Tom niniejszy stanowi wybór z autorskiego zbioru Lemuria, wydanego w 1921 roku nakładem renomowanej wówczas monachijskiej oficyny Georg Müller Verlag. Zawiera siedem opowiadań: "Der Kopf", "Mein Abenteuer mit Jonas Barg", "Das Grabmal auf dem Père Lachaise", "Gebärden da gibt es vertrackte", "Das Aderlassmännchen", "Laertes" i "Der Triumph der Mechanik". Byłoby oczywiście dużą przesadą, gdybym twierdził, że Austriak Karl Heinz Strobl (1877-1946) był kiedykolwiek pisarzem szczególnie znanym czy popularnym. Nie był nim nigdy; był natomiast autorem czytanym dość chętnie i to nie tylko w strefie języka niemieckiego, ale i (w okresie międzywojennym) w Polsce, gdzie wydano szczuplutki wybór jego bardzo źle przetłumaczonych opowiadań, we Francji i w Belgii, także i (w paru antologiach) w Anglii. Nie porywał może i nie porywa chyba nadal wielkością talentu, reprezentuje natomiast pewien solidny poziom rzemiosła, umożliwiający tworzenie literatury, jakiej nie trzeba się wstydzić, w niektórych zaś przypadkach - utworów o wyjątkowo mocnym, sugestywnym oddziaływaniu. Strobl wyrósł z tej samej europejskiej tradycji co inny, bardziej znany fantasta niemieckojęzyczny Hanns Heinz Ewers. Ewers jednak usiłował być olśniewającym kosmopolitą, popisującym się nastrojami dekadenckimi i zamiłowaniem do wyszukanych okropieństw, przez co popadał niekiedy w pozę i sztuczność. Strobl natomiast nie próbował nigdy taić austriackiej proweniencji (a zatem i prowincjonalizmu) swego pisarstwa. W kilku nowelach wyszło mu to na dobre. W omawianym tomie - w "Mein Abenteuer mit Jonas Barg", przede wszystkim jednak w "Gebärden da gibt es vertrackte". Jest to opowiadanie o nieprzetłumaczalnym tytule, będącym cytatem z ballady Goethego "Taniec szkieletów" (której liczni polscy tłumacze omijali dotąd to trudne miejsce na wszystkie możliwe sposoby). Ponieważ mi się ono najlepsze z recenzowanego zbioru i w przypadku dojścia do skutku wydania polskiego radziłbym uczynić je opowiadaniem tytułowym, podpowiadam od razu, by nazwać je tak jak nazywa się ballada: "Taniec szkieletów". Jest to bardzo zręcznie poprowadzona opowieść o studencie medycyny, który - o czym dowiemy się dopiero pod koniec - winny jest śmierci swej kochanki, gdyż usiłował sam usunąć jej ciążę. Poznajemy go jako smutnego, apatycznego młodego mężczyznę pełnego wspomnień o zmarłej; koledzy, zaniepokojeni jego stanem psychicznym, zapraszają go na bal karnawałowy. Podczas jednego z występów amatorskiej grupy baletowej bohater zwraca uwagę na tancerkę, której ruchy kogoś mu przypominają. Tancerka przebrana jest za szkielet - grupa wykonuje bowiem swobodną improwizację oparta na pomyśle "Tańca szkieletów". Po zakończonym występie dziewczyna przysiada się do niego, nie zmienia jednak kostiumu na normalne ubranie ani nie zdejmuje trupiej maski - jest więc wciąż szkieletem spowitym w całun. Bohater prowadzi z nią długą rozmowę, nie zauważając nawet, że jest to właściwie monolog, któremu tamta jedynie się przysłuchuje; potem wychodzą, idą razem do kawiarni, on opowiada jej o swoim nieszczęściu i o okolicznościach śmierci kochanki, ona cały czas słucha go jak zaczarowana, dookoła szaleje wiedeński karnawał, pośród którego nikogo nie dziwią nawet najbardziej wymyślne kostiumy. Coraz bardziej oszołomiony, prawie półprzytomny student nie zauważa przy tym, że wszyscy zdają się traktować go tak, jakby był w kawiarni sam. W końcu wraca wraz z dziewczyną do swego mieszkania - nie do tego jednak, w którym mieszka od jakiegoś czasu, ale do mieszkania, w jakim spędził parę lat z kochanką. I tam dopiero jego milcząca towarzyszka zrzuca maskę: okazuje się być zmarłą ukochaną, a jej postać wyraźnie zdradza ślady długiego pobytu w grobie... Pod trupim kostiumem krył się trup. Strobl bardzo umiejętnie porusza się tu na granicy tego co możliwe i tego co fantastyczne, bardzo zgrabnie zaciera linie dzielące nadnaturalność od omamów chorego, otumanionego przez gwar i alkohol umysłu - i równie zgrabnie spowija to wszystko w lekko fantasmagoryczną atmosferę wiedeńskiego karnawału, podnosząc przez to całość jakby na wyższy poziom paraboli: może to nie być już historia studenta i jego tragedii, ale przypowieść o nieczystych sumieniach tych wszystkich rozbawionych masek. Podobnie udane są i inne opowiadania. Dość znany "Grobowiec na Père-Lachaise" to oryginalna mutacja motywu żeńskiego wampira. "Głowa" jest historią nieco w stylu makabrycznych pomysłów Ewersa (zwierzenia głowy człowieka zgilotynowanego; rzecz jest oparta na tezie, iż przy tak nagłej śmierci mózg nie traci od razu zdolności myślenia i odbierania bodźców z zewnątrz - coś podobnego napisał zresztą dużo wcześniej Aleksander Dumas ojciec*). "Moja przygoda z Jonasem Bargiem" to z kolei skomplikowana opowieść o ucieleśnionej śmierci (Barg - anagram wyrazu "Grab", grób), szalejącej wśród członków ekscentrycznego klubu; wreszcie trzy pozostałe opowiadania odmieniają motywy satanistyczne od konwencji poważnej do półgroteskowej. Słowem - jest to zupełnie zgrabny tom, zawierający chyba najlepsze utwory nowelistyczne Strobla. Miłośnicy fantastyki grozy powinni być z niego zadowoleni. Kwestia jedynie w tym, czy wydawnictwo zechce sięgnąć w regiony tak odległe jak stara literatura austriacka. Moim zdaniem warto spróbować.  [Marek Wydmuch] __________ * Opowiadanie znajduje się w książce, będącej zbiorem opowiadań niesamowitych i makabrycznych, opowiadanych sobie nawzajem przez towarzystwo zebrane w zamku Fontenay-aux-Roses; pomysły i teksty pochodzą z wcześniejszych utworów innych autorów (bądź anonimowych), które zaadaptował Dumas. Książka wychodziła u nas pod kilkoma tytułami: 1001 opowieści o duchach, Biesiada widm, Opowieści o duchach i in.  (msn) KOMENTARZ. To jest mały zestaw opowiadań, a mnie zależało na dużym, przekrojowym; taka książka najlepiej nadawałaby się do późniejszej Serii Grozy, zainaugurowanej powieścią Dana Simmonsa, serii, której nie udało mi się rozkręcić (z rzeczy klasycznych chciałem tam wznowić Draculę i dysponowałem przekładem {Gościa Draculi} - który nie miał szczęścia (przekazałem go Piotrowi Kasprowskiemu do jego wydawnictwa PiK, ale wydawnictwo padło, zanim zbiór zdążył się ukazać). Notabene Crime & Thriller wydał w końcu ten zbiór, ale w innym przekładzie (w 2013). Tom Kościana ręka (Civis Press 1991, 247 s.), w wyborze i ze wstępem Marka Zybury, oparto na na dwóch zbiorach Strobla, więc choć obszerniejszy i dość reprezentatywny, i tak nie zawiera wszystkich godnych uwagi opowiadań niesamowitych Strobla; zawiera natomiast jeden tekst odbiegający od reszty - nie-f humoreskę.  (msn) Wydawnictwo ALFA (recenzja wewnętrzna), przedłożona ok. 1985 roku München; Berlin: F. A. Herbig Verlagsbuchhandlung, 1972 (ok. 8 ark. wyd.)
2015-01-04
Prawda o Hollanku i o prekursorstwie pisma Fantastyka
Hasło: Założyciel miesięcznika Fantastyka – pierwszego tego typu czasopisma w całym bloku wschodnim. [Anonimowa notka o Hollanku, Lubimy czytać] "Zasługi" tego faceta na polu pisarstwa fantastycznego niewiele się różnią od "zasług" w dziedzinie działań na rzecz fantastyki w Polsce. "Założyciel miesięcznika Fantastyka – pierwszego tego typu czasopisma w całym bloku wschodnim." Jedno zdanie, a zawiera aż dwie rozpowszechniane stale nieprawdziwe informacje. Otóż Hollanek NIE BYŁ założycielem Fantastyki - gdyby redakcja pisma nie zgodziła się na narzucenie go jako redaktora naczelnego przez wydział kultury KC PZPR, pismo w ogóle by nie zaistniało. To był po prostu warunek zgody na powstanie pisma. Redakcję pisma zorganizował Jacek Rodek, a zgodę na nie wywalczył jego ojciec. To był czas, kiedy zgód na nowe pisma partia praktycznie nie wydawała, a już szczególnie była na nie, jeśli chodziło o tak znienawidzoną przez ówczesnych decydentów [zwłaszcza w Warszawie] fantastykę naukową. Wcześniejszą próbę podjął w I połowie l. 70. Czesław Chruszczewski na szczeblu regionalnym. Jego pismo - jeśli dobrze pamiętam - miało się nazywać Fikcje, tak jak później prozin Śląskiego Klubu Fantastyki). I druga nieprawda - Fantastyka NIE BYŁA pierwszym tego typu pismem w bloku socjalistycznym. Pierwsza była Rumunia: w 1955 roku wystartowały zeszyty dodatku do tygodnika Ştiinţă şi Tehnică. Ukazywały się dwa razy na miesiąc, pismo nosiło nazwę Colecția de Povestiri Ştiinţifico-Fantastice, wychodziło do 1974 roku i łącznie ukazało się 466 numerów. Zostało wznowione w 1990 i wychodzi do dziś. Drugie pismo powstało w Jugosławii ok. 1970 roku (mam kilka numerów, nie pamiętam w tej chwili tytułu, ale to chyba nie był Sirius?), trzecie na Węgrzech (Galaktika). Na Węgrzech Peter Kuczka za komuny uruchomił jeszcze TRZY inne pisma: Robur (młodzieżowe), Metagalaktika (gruby kwartalnik) i pismo poświęcone fantasy. Fantastyka była dopiero 6 (a może i 7) tego typu pismem w krajach socjalistycznych. Natomiast rosyjski dwumiesięcznik Iskatiel "specjalizował się" w miszmaszu gatunków popularnych: kryminały, literatura przygodowa, wojenna i fantastyka, a ta ostatnia w dodatku ilościowo zajmowała bynajmniej nie poczesne miejsce - czyli zdecydowanie nie był pismem fantastycznym sensu stricte. Szereg innych sowieckich miesięczników miało stały dział poświęcony opowiadaniom (czy powieściom w kilku odcinkach), czy prawdziwy dział (oprócz tekstów literackich także eseje i bibliografia) - jak Ural’skij sledopyt.